29 mar 2010

"wiśnia" - Małgorzata Południak




po dwudziestu godzinach
zdziera z oczu zdecydowane
rysy topnieją w bieli

dzień umarł w łydkach
pod ręką krew pulsuje
najwyższy czas

spłodzić sen
noc jest zbyt krótka
jutro przemieni się

w obłok pary
przelatując płuca
z każdym oddechem

z pewnością będzie
jej szukał myjąc zęby

--

IX Ogólnopolski Konkurs Literacki im. Eugeniusza Paukszty



Informacje o konkursie znajdziesz pod zamieszczonym poniżej linkiem

KONKURS!!!

Opinia p. Izabeli Fietkiewicz-Paszek na temat wiersza "udawany orgazm prosto w oczy" - Małgorzaty Poludniak



"udawany orgazm prosto w oczy" - Małgorzata Południak



dorośli golą się niezależnie
ona mruczy jeszcze tam
on traci siły przed kominkiem

przyjemność sprawiają milcząc
chociaż krzyk pieściłby świadomie
altowy głos nieumalowanej twarzy

żyją bez ślubu szósty rok
ona o operze on rower i rower
nie przebierają w słowach

szpikuje jej świat wymuszonym śmiechem
kolejne minuty w łóżku bez rozgrzewki
doprowadzą elastyczną gumkę do czerwoności

mogłaby być ekspertem w dziedzinie seksu
ale za każdym razem kiedy ściąga majtki
zamyka się w sobie nie ma nikogo w zastępstwie



Opinia:

Gorzki obraz. I bardzo wiarygodnie podany. Podoba mi się już przewrotność pierwszego wersu, ta niezależność (niestety) kapitalnie pokazuje kondycję bohaterów opisanego świata (światów?). Podobnie zgrabna ironia jest w innych fragmentach, np. „ona o operze on rower i rower/ nie przebierają w słowach”
Chyba najmniej „polubiłam” przedostatnią strofę, gdzie tak „kawoławnie” powiedziane jest to, co mi się dobrze czyta spomiędzy innych wersów. Puenta dobitnie stawia kropkę, dobre.

Opinia p. Izabelli Fietkiewicz-Paszek na temat wiersza "Pacierz" - Marka (Ciućki) Olszewskiego



"Pacierz" - Marek (Ciućka) Olszewski

Boże spraw by znikło zło wtedy powiem że warto było
dla kilku strof tłumaczyć się wszystkim dlaczego mnie napisałeś

tylko jedna prośba

Tomasz Śnieciński



Lecz nim zaśpiewasz mi kołysankę przy krzyżu...

- Wiesz. Tym kamiennym, pod którym się spotykamy.

Muszę nauczyć Cię modlitw znalezionych na całej długości linii,

pod której szukałem Ciebie i matki. Muszę pokaleczyć dłonie.

Wybacz, ale nie zniosę obrazu siebie w Tobie, bez siebie.

Dłonie mężczyzny muszą być zmęczone, szorstkie,

ubrane w grubą wołową skórę. Linie papilarne wypełnione węglem

którym rozpalasz ognisko domowe, ziemią na której uprawiasz dom,

zaprawą - którą ów dom budowałeś i drobinkami asfaltu.

Przecież to Ty musisz wędrować, szukając swojego miejsca,

a nie miejsce... Nie talerz, który sam kładzie się pod nos!

Nie. Nie synu. Nie pozwolę, by ubrano Cię w kiecki i lekką bieliznę.

Nie podam ciepłych skarpetek na dzień dobry słońcu i nie zbiorę

spoconych pozostałości poprzedniego dnia, spod Twojego łóżka.

Nie mógłbym spokojnie napić się wódki ze Świętym Piotrem,

gdyby Twoje ciało miało pozostać aksamitem otulonym w satynę.

Ale najpierw nauczę Cię słuchać. Szukać odpowiedzi w słowach wiatru,

oknach wdzierającej się do domu biedy, którymi można wyjść,

ale nie zbyt prędko, bo należy się z nią zaprzyjaźnić - a kto tam wie,

co licho przyniesie kiedyś, gdzieś. Musisz poznać moją przyjaciółkę.

Niejednokrotnie w życiu się na nią natkniesz - zabierze Ci kogoś bliskiego,

ale Ciebie będzie strzec - jak strzegła mnie, pamiętając dzikie spacery.

Tak synu. Poznałem wiele ciał kobiecych, można je wszystkie zapomnieć,

jednak tego jednego, nie zapomnę nigdy, bo dłoń śmiertelnika przenika

przez coś, co mnie było dane dotknąć i co dotykało mnie.

Muszę nauczyć Cię widzieć drzewa. Nie takie jak sądzisz. Nie te które rosną

i przewracają się ścinane, łamane, albo wyrywane. Prawdziwe drzewa

nie umierają nigdy, kontynuują się Tobą i tym, co urodzisz, napiszesz,

albo zabijesz, zapominając tekstu pacierza wyssanego od ojca.

Musisz o nie dbać i uczyć je modlitw znalezionych na całej długości linii...

Matka nauczy Cię miłości mlekiem płynącym z piersi, wierszy lekkich,

wierszy zawiedzionych, wierszy ze łzą spływającą po policzku

i tych z nutą moralizującą, że to, że tamto i że nie inaczej. Słuchaj matki.

Nie otworzy jednak ran, nie zerwie szwów, by pozostały szerokie blizny.

Nie nauczy Cię z godnością odchodzić z przegranego pola walki

i walki z góry przegranej, której niejednokrotnie będziesz musiał się podjąć.

Taka jest prawidłowość. Słońce nigdy nie popłynie wzdłuż południka,

a kamień upuszczony zawsze spadnie w dół.

Słyszałeś, co śpiewają ptaki? Słuchaj ich. Kiedyś, z wiosną

polecisz jak one. Matka zapłacze, a ja Ci powiem...

Ja Ci nic nie powiem. Ty będziesz czytał moje słowa z milczących ust.

16 sty 2010

Opinia:

Może rozumiejąc stylizację, powinnam się pogodzić z pewnym „stylistycznym obciążeniem”, a jednak np. zaimkowy tryptyk Cię Ciebie Tobie na przestrzeni 3 wersów razi, nic nie poradzę. Gdzieniegdzie interpunkcja się pogubiła, myślę, ze to drobiazg, nad którym bez bólu można popracować.
Są fragmenty piękne, bardzo – choćby: „Ale najpierw nauczę Cię słuchać. Szukać odpowiedzi w słowach wiatru,/ oknach wdzierającej się do domu biedy, którymi można wyjść,/ ale nie zbyt prędko, bo należy się z nią zaprzyjaźnić - a kto tam wie,/ co licho przyniesie kiedyś, gdzieś”, są wpadki - jak tu: „kamień upuszczony zawsze spadnie w dół” (w górę spadać się nie da, są miejsca, gdzie warto by „oczyścić tekst” – np. „Słyszałeś, co śpiewają ptaki? Słuchaj ich. Kiedyś, z wiosną/ polecisz jak one.” (można na kilka sposób uprościć ten fragment uciekając od ich-one). Jest też coś, co do mnie i we mnie - jako czytelnika - trafia najsilniej, ironia, świeżość, własny głos w sprawie, jak tu - „Nie. Nie synu. Nie pozwolę, by ubrano Cię w kiecki i lekką bieliznę./ Nie podam ciepłych skarpetek na dzień dobry słońcu i nie zbiorę/ spoconych pozostałości poprzedniego dnia, spod Twojego łóżka./ Nie mógłbym spokojnie napić się wódki ze Świętym Piotrem”. I za to lubię ten wiersz.

28 mar 2010

"Miejsce" - Anna Nogaj




Kiedy rozpacz
serce przepołowione na pół
krzyż zsuwa się z ramion

nie płacz
bo właśnie wtedy najbliżej
idzie za Tobą król chwały

rozsyła aniołów
by cię pilnowały

jeden zapnie guzik pod szyją
drugi z promiennym uśmiechem
powita już z rana

a jeszcze inny po prostu będzie
i tą obecnością wypełni się
rana najcelniej zadana

bo tam gdzie już nic nie ma
jest właśnie najwięcej

kiedy opuścisz omdlałe ręce
i ostatnią łzę obetrzesz
zrobisz Jemu miejsce

25 mar 2010

"bezdomność "- Małgorzata Południak



gdybym nie miała domu
progi wytarte pasjansami
z głową gdzieś

pomiędzy dies irae
budzi gdziekolwiek

a wszystko przez politykę
czerwony mur
ulga tuż przed śmiercią

oderwana od ciężaru
w kolejnych miejscach postoju

21 mar 2010

Opnia p. M. Czuku na temat wiersza "Feniks" - Aleksandry Naumowicz



"Feniks" - Aleksandra Naumowicz



Ciemny las kłamstw otaczał ofiarę z każdej strony
Ciężkie kroki wiatru odbijały się w jej głowie
Zostawiając co rusz bolesny ślad świadomości przeznaczenia
To właśnie jesienią
Pragnienie oczyszczającego, zimnego deszczu
Pragnienie powrotu i pozostania
Pragnienie powtórzenia i skończenia historii
Pragnienie zatopienia się bezgranicznie w oczach wilka
Pojawiło się
Ponowne umieranie i odradzanie się
Jak cyniczny feniks z popiołu
Bez skrzydeł
Uciekając pomiędzy żołnierzami kłamstw
Potykając się rozpaczliwie o każdy konar nieistotnego mchu
Krzycząc, gdy długie, przewrotne, zagubione wieki temu
Słowa
Odbijały się w umyśle, rozplatając swą pajeczynę
Przypominając i boleśnie splatając w sznur poddaństwa ręce
Jakże przyjemnym jest ból, gdy światło majaczy się na horyzoncie
I cichy pomruk drapieżnika, od którego natura
Uzależniła
Wykrzyczał szeptem marzenia z dna
A ciepły, tak okropnie ciepły, oddech
Wbijał się w złudne serce – za długo
Wilk nie słyszał dzwonów krwi, zagubiony na swej zakurzonej półce
Wiedział do czego dąży, lecz każdy krok zostawiał ślad obojętności
Gryząc dłoń, która karmiła, zostawiał na niej jadowitą ślinę
Wypalającą na czarno skórę
Chcąc, ratując, gwałcąc
Wytapiał nieświadomie, chyba, żelazne wzory
Pośród ciemnego lasu, prostych lecz przerażająco zdeformowanych kłamstw
Ofiara wiedziała
Że on cały czas tam jest


Wiersz nieco przegadany, choć tłumaczy to się trochę jako ciąg ekspresyjnych obrazów, od czasu do czasu nadrealnych (waham się nad niektórymi "ekscentrycznymi" metaforami i epitetami, jak "bolesny ślad świadomości przeznaczenia", "żołnierzami kłamstw", "każdy konar nieistotnego mchu", "dzwonów krwi"). Zresztą "żołnierze kłamstw" nawet mi się podobają, to odkrywcze sformułowanie. "Dzwony krwi" też są niezłe.
Reasumując: Ciekawa jest nakreślona tu sytuacja liryczna konfrontacji i zagrożenia, umierania i odradzania się, ale prosiłoby się o oszczędniejsze środki wyrazu.

18 mar 2010

"Feniks" - Aleksandra Naumowicz



Ciemny las kłamstw otaczał ofiarę z każdej strony
Ciężkie kroki wiatru odbijały się w jej głowie
Zostawiając co rusz bolesny ślad świadomości przeznaczenia
To właśnie jesienią
Pragnienie oczyszczającego, zimnego deszczu
Pragnienie powrotu i pozostania
Pragnienie powtórzenia i skończenia historii
Pragnienie zatopienia się bezgranicznie w oczach wilka
Pojawiło się
Ponowne umieranie i odradzanie się
Jak cyniczny feniks z popiołu
Bez skrzydeł
Uciekając pomiędzy żołnierzami kłamstw
Potykając się rozpaczliwie o każdy konar nieistotnego mchu
Krzycząc, gdy długie, przewrotne, zagubione wieki temu
Słowa
Odbijały się w umyśle, rozplatając swą pajeczynę
Przypominając i boleśnie splatając w sznur poddaństwa ręce
Jakże przyjemnym jest ból, gdy światło majaczy się na horyzoncie
I cichy pomruk drapieżnika, od którego natura
Uzależniła
Wykrzyczał szeptem marzenia z dna
A ciepły, tak okropnie ciepły, oddech
Wbijał się w złudne serce – za długo
Wilk nie słyszał dzwonów krwi, zagubiony na swej zakurzonej półce
Wiedział do czego dąży, lecz każdy krok zostawiał ślad obojętności
Gryząc dłoń, która karmiła, zostawiał na niej jadowitą ślinę
Wypalającą na czarno skórę
Chcąc, ratując, gwałcąc
Wytapiał nieświadomie, chyba, żelazne wzory
Pośród ciemnego lasu, prostych lecz przerażająco zdeformowanych kłamstw
Ofiara wiedziała
Że on cały czas tam jest

"Stara pozytywka" - Arleta Cłapa



Ja cię kocham, a ty śnisz o błędnym kole
fortuny. Nie liczysz na słowa, z reguły
odpowiedzi są błędne, wymijające.

Jest w nas szkielet nagłych spraw, struny
nieporuszone, zardzewiałe stawy. Korzenie
nieznanego czerpią syrop z kości. Jest pęd,
który każe chwytać za pióro. Czas czyni

go wiecznym. Są modlitwy do sąsiadów o ciszę
nocną, histerie historii, robaczywe kobiety, ich
wysokie obcasy i tony, martwe muchy na jabłku
Adama. Nieprzejezdne drogi, nowe zaspy,

a szczęście zamieszkuje pokój, zmienia wystrój wnętrza, wnosi
radość ducha. Swara przebywa po sąsiedzku.

"SEN OKO MAŻE" - Tomasz Zawadzki




Gdzieś jeszcze koło ucha komar cicho bzyka.
Natrętnie sen przy głowie ofiary kołuje.
Morfeusz okiennice zaczyna przymykać,
a brat jego Fantasos pejzaże maluje.

Przez chwilę jeszcze słyszę jak cichnie muzyka.
Ciało też chce przez moment oszukać naturę.
Moja dusza przywdziała sandały we skrzydła,
kadeceusz, petatos niosą już ją w górę.

Jak ten komar unoszę się teraz pod sufit,
pomimo że on szuka miejsca by lądować.
Hypnos ciągle nowe wyznacza azymuty,
matka Gaja wyrzekła się jak Fateona.

Nieruchomo tak czekam, aż krew wszystką złupi,
by po konsolacji w świetle się radować.
Zeus w moją stronę cisnął już pioruny.
Nić Ariadny zgubiona, widzę łódź Charona.

"SEN"

Morfeusz okiennice zaczyna przymykać,
a brat jego Fantasos pejzaże maluje.
Moja dusza przywdziała sandały we skrzydła,
kadeceusz, petatos niosą już ją w górę.
Hypnos ciągle nowe wyznacza azymuty,
matka Gaja wyrzekła się jak Fateona.
Zeus w moją stronę cisnął już pioruny.
Nić Ariadny zgubiona, widzę łódź Charona.

"O KOMARZE"

Gdzieś jeszcze koło ucha komar cicho bzyka.
Natrętnie sen przy głowie ofiary kołuje.
Przez chwilę jeszcze słyszę jak cichnie muzyka.
Ciało też chce przez moment oszukać naturę.
Jak ten komar unoszę się teraz pod sufit,
pomimo że on szuka miejsca by lądować.
Nieruchomo tak czekam, aż krew wszystką złupi,
by po konsolacji w świetle się radować.

Opinia p. L. Żulinskiego na temat wiersza "przejsść granicę poznania" - Anny Nogaj



"przejść granicę poznania" - Anna Nogaj


mogłabym teraz być na przykład
w poznaniu jeździć tramwajem od
punktu a do punktu b i mieć wszystko
gdzieś tam w oddali działyby się
sytuacje w których wciąż by mnie szukano

mogłabym wejść znowu do znajomej
katedry i wystukiwać spokój
na drewnianym blacie amen amen
w pamięci wciąż słowa kapłana
skąd jesteście i że Kielce jest uroczym miastem
Żeromskiego

to spotkanie mocną nicią pozszywało
wiarę i dwa miejsca prowadząc czule
dalej do myśli że mogłabym teraz być
w poznaniu na starym mieście i z mapą
w dłoni szukać nas w kolorach
wiekowych kamienic
w zapatrzeniu dziecka o niebieskich oczach

a tutaj
wmyślam się do bólu gdy patrzę w górę
wysoko na dachach dzieje się życie poza
fabułą i jest nawet zabawnie


To dobry wiersz. „Coś” w nim się dzieje, tzw. podmiot liryczny w czymś tu się szamoce, coś napiętego przeżywa... Słowo „:dalej” (druga zwrotka od dołu) – zbędne. Te zapatrzone, niebieskie oczy dziecka – estetyczno-emocjonalny banał!, kolorowe kamienice – turystyczny banał! Itd. Ale jednak, wytykając niedoskonałości warsztatowych, nie ganię tego tekstu

Opinia p. L. Żulinskiego na temat wiersza "Niezapomnienae emocje" - Marii Krynskiej-Szostakń



"Niezapomniane emocje" - Maria Kryńska-Szostak



Justyna Kowalczyk
w swoim 30-o kilometrowym biegu narciarskim
dobijała do mety
a wszyscy zgromadzeni w knajpie goście
przeżywali swój intymny
samotny orgazm
jakiś facet w koszulce
z wizerunkiem Che Guevary
(jakby to cokolwiek jeszce znaczyło
i kogokolwiek obchodziła rewolucja
oprócz nas wcielających się w role
zwycięzców i przegranych)
klepnął jakąś babkę po tyłku
porozumiewawczo, z zadowoleniem
(o, znamy się na mowie ciała,
tych gierkach i grach)
nie wszyscy byli samotni
tego wieczoru
paliliśmy papieros za papierosem
wiedząc że stać nas również
na niezły wynik w biegu
na emocje i ich brak
jak i na utratę własnej tożsamości

Maria Kryńska - Szostak



Ten wiersz nie podoba mi się. Typowo „okolicznościowy” utwór, dowartościowywany na siłę (i w sposób przegadany) tym Che Gevarą, niby-luzem, tym niby-portretem kibiców, ale w sumie jest to wiersz banalny, przerysowany i – co najgorsze – nie oddający dramatyzmu ostatnich metrów biegu Justyny Kowalczyk. Poezja o tematyce sportowej ma swoją osobną tradycję, to wcale niełatwy temat. Może moja opinia jest krzywdząca, ja jestem anty-kibicem, sport „mi wisi”, ale gdyby mnie Autorka przekonała, porwała – to bym spuścił z tonu.

Opinia p. L. Żulinskiego na temat wiersza Tryptyk o kobiecie "W bocznej kieszonce" Cz 3




Tryptyk o kobiecie "W bocznej kieszonce" Cz 3 - Emma Ernst


Z menu wybiera najdroższe dania
kochanek na pilota
często się zużywa
nie warto naprawiać

Na ubity plac
w wysokich obcasach
stawia się ochoczo
uzbrojona w notebooka
walczy wszystkim, co ma
dyplomem z Oxfordu
czerwoną szminką
media donoszą
że nadal wygrywa

W bocznej kieszonce
torebki od Prady
obok kart płatniczych
trzyma dwie łzy
estetycznie zafoliowane


Brawo! W tym wierszu wspaniale zaistniała nasza współczesna „kulturowość”, pejzaż „nowego wieku” i nowego pokolenia. To go właśnie dobrze odróżnia od wszelkiej tradycyjnej masówki. I jest to wiersz dobrze, z dobrą oszczędnością słowa, napisany. Ma też swoje „przesłanie dramatyczne”, a więc nie jest li tylko taką zbitką gadgetów – coś „napiętego” tu się dzieje... Zwięzły, komunikatywny, istotny.

14 mar 2010

Opinia p. Leszka Żulinskiego na temat wiersza Tryptyk o kobiecie "Zatamować ogień" Cz 2. - Emmy Ernst





Tryptyk o kobiecie "Zatamować ogień" - Emma Ernst


Matka ją nauczyła
kiedy wypada zemdleć
trzepotania rzęsami
uczyło ją życie

Teraz każdej nocy
zazdrości pokojówce
zalotów stangreta
fiszbiny sukni jej nie pozwoliły
schylić się tak nisko
znacznie wygodniej
spełniać obowiązek

Każdego ranka
wpycha ciało w gorset
tuzinem halek próbuje
zatamować ogień

Bielidło kryje erotyczne sny
i twarz tej, która nadchodzi
zgrabnie przeskakując stulecia


Wow! Konfikt między „kulturalnym wychowaniem” a „burzą krwi”. Wiersz o namiętności. O wspaniałym lawirowaniu między mieszczańskim ulizaniem a akceptacją swoich żywiołów. Ta autorka pisze wzorcowo prostym językiem, z siłą przesłania i przekonywania, a jednak – spójrzcie - nie są to wiersze „łopatologiczne” ani naiwne. Będzie z tego chleb. Już jest!

Opinia p. S. Jurkowskiego na temat wiersza "Tryptyk powrotny" - Igi Reczyńskiej




"Tryptyk powrotny" - Iga Reczyńska




I

Są tu ulice, za które się płaci
nędznym obrzędem rozgarniania skóry
i wkładania rąk w już drętwą purpurę
wewnętrznych blizn. Od tej smutnej terapii

- z anemicznych warg, pomylonych jęków –
łuszczą się błony i wyrasta trzcina,
niczym sierść, którą da się tak wyginać,
by pasowała wam do kształtów ręki.

Mam takie rany i jestem jak jędrne
hybrydy, które rozdają się z resztek
głodu; i śmieję, włócząc bezbolesne

ciało, jak hafty, po mdłych korytarzach,
ogrzanych przez ich jadowite ciała
- tych suk wrocławskich, wyjących do latarń.



II


Zamiera sezon na wykrzykiwanie
(chwytem jarmarcznym) łagodnego mięsa,
rozebranego wpół, co daje wyssać
rudą żywicę. Tylko, jak kolanem

rzeźbiąc nieskładnie w kantach, z wierzchu strupy,
spierzchnięte w kamień, w głębi spójne rany,
jak cięte kwiaty o barwie tramwai.
I trzymam w sobie majaki; lecz kruche

jak chleb mam członki: więc gdzie się to mieści
- gdy rozgrabić mi ciało jak zwarzoną
ziemię, byłby to ugór o powierzchni

dziecka, a jego ozdobne w ułomność
sine zagony to jest dzika przestrzeń
w nic nieporosła, niechcąca nikogo.



III


Już będę cicha jak powrót do domu,
rozwiązłe jęki zawiążę w warkocze,
takie dziewczęce, takie jak się nosi
z suknią pobożną. I wyjmiesz surową

glinę, spod żebra albo zwojów głowy,
na moje ciało spokojne i żyzne,
z brzuchem bezpiecznym – jak na podobiznę
maryjną, świętą figurkę, znak nowej

religii. Będę, po ciemnych godzinach,
żywym rozłogiem piękna lub kołyską,
która przestała lulać smutne żądze.

Tak mi się plącze deliryczna ślina,
między modlitwy bezwstydnie się wciska,
kiedy sen niosę do domu – jak w pościel.



Komentarz Stefan Jurkowski: Pozytyw: są to utwory sonetopodobne. Autorka zaświadcza, że wie, czym jest wersyfikacja, jak należy pisać wiersze klasyczne i odróżniać się tym samym od chóru młodych adeptów. Niestety, dalej można mówić o negatywach. Otóż są te wiersze zupełnie niekomunikatywne. Typowy przykład utworu, który rozumie tylko autor; i będzie się oburzał, że nikt inny tego nie rozumie, a on pisze tak, jak mu w duszy gra. Proszę bardzo: zajrzyjmy do pierwszej zwrotki pierwszej części owego „tryptyku”. „Są tu ulice”. Gdzie? Tego nigdzie autorka nie wyjaśnia. Czym jest obrzęd „rozgarniania skóry’ i to całe babranie się w wewnętrznych bliznach. Potem są „błony”, „trzcina” która da się wyginać (po co?). Potem słowa, słowa i jakieś suki wrocławskie wyjące do latarń. „Ugór o powierzchni dziecka”... Tym podobne obrazy, chaotyczne, niespójne, wprowadzone w sposób tylko dla autorki zrozumiały (od biedy można to interpretować, ale przecież czytelnik musi mieć poukładane obrazy, a nie bełkot – na tym polega sztuka pisania) dosyć przypadkowy, obliczony na oryginalność. Niektórzy myślą, że tekst zagmatwany jest bardziej współczesny, a to tymczasem parawan dla niedostatków. Zabrakło tu podstawowej obiektywizacji tekstu, nadania poszczególnym jego częściom odpowiedniej funkcji. Tak jak rozłożone na stole części nie są jeszcze zmontowanym silnikiem, tak też rozsypane, pseudooryginalne obrazy nie tworzą zwartej kompozycji poetyckiej – wiersza. To nic, że jest to wszystko zgrabnie ułożone w konwencji sonetu. Ale utwór jako całość (nawet poszczególne wersy) nie mówią nic, nie znaczą nic, nie wyrażają niczego. Szkoda, tak zręcznej wersyfikacji dla słowotoku. Panowanie nad wyobraźnią i słowem, to jedna z ważnych zasad poezjowania. Radzę poświęcić więcej uwagi ekspresji tekstu, jego przesłaniu, przejrzystości. Ciemny wiersz to nie znaczy bełkotliwy. Mroczność kryje się (paradoks!) dopiero w jasnym przesłaniu.

Angelika Szmajdel



Urodzona 12 kwietnia 1993 roku w Kielcach. Już od 14 roku życia pisanie było jej sposobem na wykorzystanie wielkich zasobów wspaniałej wyobraźni, która nadal posiada niezbadane granice. Wiersze, opowiadania, krótkie przemyślenia nie są jej obce. Jeszcze nigdy nie udało się jej wygrać, jednakże często bywaław pierwszej trójce lub otrzymywała wyróżnienia. Jej wiersze w liczbie pojedynczej opublikowane były w dwóch tomikach konkursowych: V konkursu Poetyckiego "O Zielone Pióro K.I. Gałczyńskiego", a także "Sprawiedliwość- trudna sprawa" Pomimo panujących na konkursach praw, iż wygrywa najpiękniejsze opisanie miłości, nie ma zamiaru zmieniać siebie. Pragnie udowodnić ludziom iż nawet z głową pełną krwi, śmierci i krzyków bólu można wybić się z tłumu piszących. Swoje horyzonty myślowe pogłębia czytając, a także oglądając wiele dzieł z dziedziny psychologii, dramatu, a przede wszystkim horroru.

13 mar 2010

Opinia p. Leszka Żulińskiego na temat wiersza Tryptyk o kobiecie "Pierwotna" Cz 1 - Emmy Ernst



Tryptyk o kobiecie "Pierwotna" Cz 1 Emma Ernst



Prehistoryczni malarze
jej nie uwiecznili
w jaskiniach Lascaux
bo nie była pożywieniem
nie zasłużyła na portret
choć była jak zwierzę
gotowe sobie odgryźć ogon
żeby odzyskać wolność

Bezimienny odkrywca
by nie pogubić potomstwa
wymyśliła liczenie
od tego wszystko się zaczęło

Przemierzała równinę
ze skórą na biodrach
które kiedyś urodzą
jej najgorszego wroga –
cywilizację


W tym z kolei wierszu Emmy Ernst jest napięcie między kulturowością, osobowością a ich biologizmem. I to wrzucone zostało w ciekawe myślenie „darwinowskie” – ta kobieta idzie ku nam, ku naszej cywilizacji, poprzez amfiladę wieków i epok. Wstaje z czworaków na dwie nogi. Staje się podmiotem idącym ku własnej wolności i autonomii. Tak, to jest mądra, dobra poezja! Emma Bovary byłaby z Pani dumna, Pani Emmo...

Opinia p. Stefana Jurkowskiego na temat wiersza "maraton" - Roberta Wieczorka




"maraton" - Robert Wieczorek

biegnie do mnie dziecko. jeszcze zdążę
na kolorowym kartonie wykleić makietę domu,
zaszczepić psa, naprawić spłuczkę. nauczę się
mówić smacznego w kolejnym obcym języku.

gdy się zastanowić, to wszystko bywa nieprawdą:
wiatr, zatrzaśnięte w kamieniach owady, jazz,
przypadkowe elementy układają się w ciągłość wydarzeń
i miejsc. rzucamy kotwice, czekamy na cud.

panna z obrazu jest daleko, nie widzi
jak coraz częściej opieram wzrok o gałęzie.
ech, teraz żałuję, że nie umiem grać na gitarze,
zgasiłbym światło i grał. dziecko przybiegnie.

zabierze.


Komentarz: Stefan Jurkowski. Wiersz całkiem spójnydo czasu, zupełnie niezły. Tylko ta panna z obrazu spada na czytelnika niczym jastrząb. Kim jest? I dlaczego umiejętność gry na gitarze byłaby tak pożądana? Wie to tylko autor, który nie potrafił do końca prowadzić wyobraźni czytelnika. I tu się wiersz załamuje. W wierszu też powinno wypływać jedno z drugiego, a nie zaskakiwać w taki sposób, jak zaskoczyłby nas np. Wołodyjowski żałujący z całą powagą, że zepsuł mu się czołg, czy zaciął kałasznikow- gdyby Sienkiewicz wiedział co to takiego... Czym innym jest przypadkowość zapisu a czym innym świadoma licentia poetica. Tu nie zostało to wygrane.

12 mar 2010

Opinia p. Leszka Żulińskiego na temat wiersza "Lubczyk" - Bogny Kurpiel




"Lubczyk" - Bogna Kurpiel

Jeszcze wczoraj drżałam
w twoich ramionach.
Palce błądziły po rozdrożach.
Tak, to było wczoraj.
Dzisiaj przyniosło zapomnienie.
Jutro pozostanie tęsknota.
Może jeszcze marzenie
takie małe i ciche.
Jeszcze jestem tutaj
i kocham to szaleństwo
- brakujące godziny do świtu.
Ciało przeplatane rozmową
i wino czerwone
jak suknia wieczorowa.
Rozrzucone ubranie,
nic nie chce więcej
- kochaj mnie, kochaj.
Przyozdobię ołtarz
- lubczykowi w podzięce.


A tu nie mamy wątpliwości – erotyk na pewno! W zasadzie nie ma się do czego przyczepić (bo tylko „czepianie się” krytyka może Wam coś dać, Moi Kochani Adepci). Problem jednak jest. Otóż być może erotyk jest najstarszym gatunkiem lirycznym, jaki powstał. O miłości napisano już wszystko i we wszystkich językach świata. Jak napisać erotyk oryginalny, do bólu „swój”, odróżniający się od masy znanych tekstów? Ba! Żebym to ja wiedział. Tu też się to nie udało, a końcówka bardzo banalna...

11 mar 2010

Opinia p. Leszka Żulińskiego na temat wiersza "Rzecz o imionach" - Małgorzaty Kryńskiej-Szostak




"Rzecz o imionach" - Maria Kryńska-Szostak


szukaliśmy swoich imion
w słownikach
literaturze pięknej
w źrenicach bliskich
najbliższych
słowach i gestach
schodziliśmy w głębiny snów
by wypłynąć
jeden po drugim
na ich powierzchnię
jak bezimienni rozbitkowie

Maria Kryńska-Szostak

Szlachetnie prosty wiersz z ładnym „pejzażem lirycznym”. Jego słabą stroną jest fakt, że gdyby go wrzucić w gromadę innych, anonimowych tekstów, nie wiedziałbym, że to TA autorka. A pamiętam debiut np. Wojaczka w 1965 roku; po przeczytaniu kilku wierszy już zawsze go rozpoznawałem i rozpoznawałbym, nawet gdyby nie były opatrzone nazwiskiem... I ciekawy problem... To mógłby być erotyk. Może i byłby, gdyby zamiast wersu „jeden po drugim” był wers: „jedno po drugim”. Może i lepiej. Dzięki temu tekst wprowadza nas na ciekawszą ścieżkę interpretacji. Ach, gdyby tylko był bardziej wyrazisty w sensie leksykalnym, osobowościowym... No, ale nie jest to wiersz do kosza...

Opinia p. Stefana Jurkowskiego na temat wiersza "Pamięć skóry" - Małgorzaty Zmarlak



"PAMIĘĆ SKÓRY" - Małgorzata Zmarlak




Można czytać i tak
Błądząc palcami między wzgórzami liter
Jakby zdobywając alfabet Braile'a
A przecież wzrok sokoli
Tylko ta czułość rąk
Obejmujących słowa
Jak filiżankę Rosenthala
By móc uwierzyć trzeba dotknąć
Pamięć skóry koncentrycznie śmiała
Jak kamień podróżujący w głąb jeziora



Komentarz: Stefan Jurkowski. Strasznie to wszystko „wymyślone”. Tak, jakby Autorka zastanawiała się, jak to wszystko zagmatwać. „Błądząc... jakby zdobywając...” Literki wypukłe są tutaj „jakby” szczytami gór, stanowią trudność. Tak. A co to jest owa „pamięć skóry koncentrycznie śmiała”? Może podłużnie lub równolegle? Słowa ponoszą Autorkę, która chce mówić poetycko, a mówi niejasno, by nie rzec: bełkotliwie. Dużo rekwizytów – kamień, głąb jeziora, filiżanka... Tylko nie pełni to w wierszu pożądanych funkcji. Nad warsztatem trochę popracować trzeba. I dużo czytać.

Opinia p. Stefana Jurkowskiego na temat wiersza "Niezapomniane emocje" - Marii Kryńskiej-Szostak




"Niezapomniane emocje" - Maria Kryńska-Szostak



Justyna Kowalczyk
w swoim 30-o kilometrowym biegu narciarskim
dobijała do mety
a wszyscy zgromadzeni w knajpie goście
przeżywali swój intymny
samotny orgazm
jakiś facet w koszulce
z wizerunkiem Che Guevary
(jakby to cokolwiek jeszcze znaczyło
i kogokolwiek obchodziła rewolucja
oprócz nas wcielających się w role
zwycięzców i przegranych)
klepnął jakąś babkę po tyłku
porozumiewawczo, z zadowoleniem
(o, znamy się na mowie ciała,
tych gierkach i grach)
nie wszyscy byli samotni
tego wieczoru
paliliśmy papieros za papierosem
wiedząc że stać nas również
na niezły wynik w biegu
na emocje i ich brak
jak i na utratę własnej tożsamości

Maria Kryńska - Szostak

Komentarz: Stefan Jurkowski. Czy to w ogóle jest wiersz? To coś w rodzaju reportażyku rozpisanego na wersy. Brakuje refleksji, obrazu, szerszego kontekstu. Ot, ktoś się ucieszył w knajpie z sukcesu sportsmenki, klepnął babę po tyłku – i wszystko. Owszem, wiersz może być obrazkiem rodzajowym, ale wtedy gdy jest wierszem, a nie bezpośrednim i dosyć banalnym opisem. Nie ma w tym napięcia, które z pewnością w tego typu utworze być powinno.

Opinia p. Stefana Jurkowskiego na temat wierszy "Tryptyk o kobiecie" - Emmy Ernst




Tryptyk o kobiecie "Pierwotna" Cz 1 Emma Ernst




Prehistoryczni malarze
jej nie uwiecznili
w jaskiniach Lascaux
bo nie była pożywieniem
nie zasłużyła na portret
choć była jak zwierzę
gotowe sobie odgryźć ogon
żeby odzyskać wolność

Bezimienny odkrywca
by nie pogubić potomstwa
wymyśliła liczenie
od tego wszystko się zaczęło

Przemierzała równinę
ze skórą na biodrach
które kiedyś urodzą
jej najgorszego wroga –
cywilizację

Tryptyk o kobiecie "W bocznej kieszonce" Cz 3 - Emma Ernst

Z menu wybiera najdroższe dania
kochanek na pilota
często się zużywa
nie warto naprawiać

Na ubity plac
w wysokich obcasach
stawia się ochoczo
uzbrojona w notebooka
walczy wszystkim, co ma
dyplomem z Oxfordu
czerwoną szminką
media donoszą
że nadal wygrywa

W bocznej kieszonce
torebki od Prady
obok kart płatniczych
trzyma dwie łzy
estetycznie zafoliowane

Tryptyk o kobiecie ,,Zatamować ogień” - Cz 2 - Emma Ernst


Matka ją nauczyła
kiedy wypada zemdleć
trzepotania rzęsami
uczyło ją życie

Teraz każdej nocy
zazdrości pokojówce
zalotów stangreta
fiszbiny sukni jej nie pozwoliły
schylić się tak nisko
znacznie wygodniej
spełniać obowiązek

Każdego ranka
wpycha ciało w gorset
tuzinem halek próbuje
zatamować ogień

Bielidło kryje erotyczne sny
i twarz tej, która nadchodzi
zgrabnie przeskakując stulecia

Komentarz: Stefan Jurkowski. Poezja jest mową skrótu, obrazu, znaczeń. Gadulstwo uśmierca poezję. Julian Przyboś mówił „najmniej słów”. A ten tryptyk – może na oko nieduży – jest szalenie przegadany. Oszczędność zapisu poetyckiego nie ma nic wspólnego z długością wiersza. Krótki może być naszpikowany poetycka watą, długi – zwarty i precyzyjny. Tutaj zabrakło Autorce precyzji. To typowy przykład sytuacji, kiedy piszący wie o co mu chodzi, ale to wszystko zapisane jest w sposób chaotyczny, udziwniony, pozbawiony logiki. W wierszu powinno jedno wypływać z drugiego. Tu nagle mamy jakieś „Tamowanie ognia”, a kto to jest „ta, która nadchodzi”?. Wcześniej: „Matka ja nauczyła, kiedy wypada zemdleć”. Dobrze, ale czego zazdrości pokojówce? Pewne elementy pojawiają się deus ex machina, i nie wiadomo czemu służą. Groch z kapustą w tym tryptyku, i nie bardzo wiadomo o co chodzi. (Może i wiadomo, ale tego autorka niestety nie sygnalizuje w sposób przekonujący i ekspresyjny).

10 mar 2010

Opinia p. Stefana Jurkowskiego na temat wiersza "Piekło" - Małgorzaty Zmarlak



"PIEKŁO" - Małgorzata Zmarlak




Tak więc nie było tam ognia
Jak wszyscy myśleli
Szatkującego przestrzeń
Na kręgi

Nie było grzeszników
Ani świętych
Pokutujących za niewinność

Nawet tamtejsza rzeka
To nic więcej jak rzeka

Pytasz zatem co było

Zwykłe popołudnie

Winogrona dojrzewały za oknem
W roztopionym maśle grzęzła mucha

Pamiętam też że rozciąłem sobie palec
O jeszcze tępy nóż

-Naostrz go - powiedziała przed wyjściem

Potem był telefon
I garść ziemi
W której musiałem zmieścić
To czego nie zdążyłem dać inaczej

Ścieżka też była zwykła
Skrojona na miarę
Zwężona do jednych ramion
I pomniejszona o jutro


Komentarz: Stefan Jurkowski: Bardzo dużo dopowiedzeń, np. „szatkującego przestrzeń na kręgi”, „pokutujących za niewinność”. Narracja dosyć ciekawa kończy się na „rozcięciu palca”. Dalej wszystko się rozmywa. Bo co miało się zmieścić, czego nie zdążył dać inaczej? Jak właściwie miał dać? Skąd wzięła się ścieżka, na czyją miarę skrojona, zwężona do jakich ramion? Autorka zapewne to wie, ale czytelnik obcując z tekstem staje wobec zagadki, i nie jest to zagadka intelektualna lecz wynikająca z braku wyobraźni i elementarnych umiejętności stopniowania napięcia ze strony Autorki.

Opinia p. Stefana Jurkowskiego na temat wiersza "angielskie pejzaże" - Malgorzaty Południak



"angielskie pejzaże" - Małgorzata Południak


nieliczni przychodzą później

leżę gdzieś w polu
pod namiotem z kwiatów
nacierasz sobą nieme usta
jakbyśmy brali udział w wyścigu

ulotne echo w wielu głosach
daleko za plecami
schizofreniczne skrzeczenie
odrywa czas od ułożonych słów

szukam spokoju w innym miejscu
wśród drzew kilku naraz
sińce na nogach oblewam łzami
kim jestem

komu przeszkadza wymyślone istnienie
chciałabym być dwujęzyczna
zlizywać jednocześnie

z obrazów i dźwięków
marzę o lordzie
pulsują palce pod nimi postęp
wersy niepodporządkowane gazetom

--

* wiersz jest wrażeniem po koncercie muzyki kameralnej utworów Benjamina Brittena:Simple Symphony, Boisterous Bourree, Playful Pizzicato, Sentimental Saraband, Frolicsome Finale


Komentarz: Stefan Jurkowski: Najładniej brzmi „chciałabym być dwujęzyczna/ zlizywać jednocześnie”. Jest w tym jakiś dowcip poetycki. Cała reszta jest enigmatyczna, bełkotliwa, rozchwiana, niespójna. Wrażenia muszą się ucukrować, zanim przemienią się w wiersz. Tu jeszcze drażni patos, napuszenie, które rzeczywiście „odrywa czas od ułożonych słów”.

Opinia p. Stefana Jurkowskiego na temat wiersza"***czemu twarz" - Artura Opoki



"*** czemu twarz" - Artur Opoka

czemu twarz
pokrywasz rosą
gdy wokół szklana radość
dlaczego po kamieniach
trącając wspomnienia
stąpasz
czy szukasz westchnienia
o zmierzchu


Komentarz: Stefan Jurkowski. To zaledwie notatka do wiersza. Autor uważa, ze mowa poetycka musi być szczególnie zagmatwana. Tymczasem poezja jest w jasnym i precyzyjnym zapisie, nie w słownych zawijasach. Trochę logiki trzeba. Czemu twarz pokrywasz rosą” – pyta Autor na wstępie. Czyj a twarz, jaką rosą? Smutek i łzy to są zapewne. A czy nie lepiej powiedzieć to właśnie wprost. Bo rosa ma swoje najróżniejsze konotacje. Pamiętajmy, że każde słowo ma swoje znaczenia słownikowe. Trzeba im w poezji nadać nowe znaczenie, otworzyć przestrzeń dla wyobraźni. „Po kamieniach trącając wspomnienia stąpasz.” Bardzo to wymyślone. W poezji słowo powinno „siedzieć” w wierszu, być niezastąpione. A tu można po asfalcie, po piasku, po bruku... i nic się nie zmieni. Wiersz wymagałby gruntownego przepracowania, o ile warto...

9 mar 2010

"KAMYK" - Małgorzata Zmarlak




Wspominam tę dziewczynkę
Miała niebieskie podkolanówki
I bardzo chude ręce
Podnosiła mnie do słońca i patrzyła
Jakby promień przeszywał moje wnętrze
Rozświetlając wszystkie korytarze
Z których każdy prowadzi do celu

Teraz dziewczynka
Z dopowiedzianą twarzą staruszki
Pewnie jest po mojej stronie

Najdotkliwszą jest pamięć rzeki
O suchych kroplach
Dotyk jej skóry jak usta spragnionego
Szorstki i zachłanny

Jest też pamięć podeszwy
Skórzanego sandała
I mokasynów Gucci
Tak daleka od muśnięcia łapy psa
Która biegnie bo ma dokąd

Degustacja świata wypada marnie
Przypomina gumę do żucia z przyklejoną do blatu biurka
Wyblakłą historią
Tylko ta pamięć
Krótka jak osobność włókien
Nim nazwą je dywanem

U mnie wszystko zgodnie z planem
Nawet zmarszczki
Którymi kiedyś przechadzał się deszcz

"MODLITWA" - Artur Opoka


Do Ciebie co dnia

Kiedy życie boli

Idę jak dziecko

Tulę się powoli

W skrzydła twej opieki


Dzisiaj ciężki oddech

Zroszonej powieki

Bije smukły obraz

Cedzonego słowa


Wczoraj głos żebraka

Trąconego butem

Przeniknął na strzelca

Przecudnym szkorbutem

6 mar 2010

"Rzecz o imionach" - Maria Kryńska-Szostak




szukaliśmy swoich imion
w słownikach
literaturze pięknej
w źrenicach bliskich
najbliższych
słowach i gestach
schodziliśmy w głębiny snów
by wypłynąć
jeden po drugim
na ich powierzchnię
jak bezimienni rozbitkowie

Maria Kryńska-Szostak

"​Lodowa góra" - Maria Kryńska-Szostal


przesycona zimnym światłem, wyniesiona
siłą odśrodkową w pion, a zewnętrzną w płaskowyż
w zatrzymany lot, półsen, przezroczyste przeczucie
niedostępna niepewnym czekanom
przestrzeń pustynna, cicha jak świątynia
jednego oddechu, serca skutego lodem
napina się nagle wewnętrznie
jakby w oczekiwaniu, nieuchronności
pękanie lodu poprzedza lekka gorączka i zawrót głowy
biała niedźwiedzica
wydobywa z siebie polarny pomruk

Maria Kryńska-Szostak

4 mar 2010

"zawsze skrada się od strony serca" - Anna Nogaj



to ona kazała mi z obłędem
w oczach szukać zimnych gniazd kiedy
ptaki odlatywały w odwrotnych kierunkach
a sine niebo dziko mruczało przed burzą

nakładała mi maski na twarz aby zaraz
rozdrapywać je ostrym pazurem do pierwszej krwi
która ponownie runęła w przepaść chwil
podpartych ciszą

obmyła wargi z których spijaliśmy kołyszące się
nieme sylaby

a on chciał tylko opłukać nasze źrenice
w krwi baranka

mówiła wtedy
wytrzymaj jeszcze wytrzymaj dociskając
płócienną miękką pętlę na szyi
a zobaczysz albo nie zobaczysz ryczała
i tak nie ma innej drogi

a tam była tylko ciemność ostateczna
i popchnęła na środek do miękkości
zwróconych nam dotyków

aby nagle obrócić jak kukłą
a wtedy ogniem zapaliły się nasze
żyły

i zanim wbiła w ciebie najostrzejszy pazur
zasłoniłam najczulej jak umiem

tak jak kruchy opłatek
skrywa zazdrosne
tabernakulum

3 mar 2010

Zapraszamy wszystkich na kolejny Slam Poetry




XVIII TYDZIEŃ KULTURY JĘZYKA – JĘZYK I KULTURA

Każdy w życiu napisał choć jeden wiersz.
To jest czas i miejsce, by inni mogli go posłuchać.

SLAM POETYCKI
9 MARCA – 18:00
MAŁA SCENA KCK

Poezja to najlepszy sposób na wyrażenie siebie. By powiedzieć, jak bardzo wkurza nas dziura w drodze, jak cieszą sukcesy piłkarzy ręcznych. Poezja to nie rymowanie o miłości – to opowiadanie o WSZYSTKIM.

Na naszym SLAMIE możesz powiedzieć więc WSZYSTKO!!!

Wiersze razem z publicznością oceniał będzie
a po Slamie zauroczy wszystkich swoim recitalem

SZYMON ZYCHOWICZ

Ponadto w programie
wieczór autorski Dawida Majera
promujący jego tomik poezji
„Księga grawitacji”

ZAPRASZAMY!!!
Przewidziano atrakcyjne nagrody!!!

Zgłoszenia i informacje
Impresariat Kieleckiego Centrum Kultury
41 344 90 54
664 733 495

WSTĘP WOLNY

Szymon Zychowicz

Jest współzałożycielem m.in: Nocnego Bractwa Artystycznego (razem z między innymi Grzegorzem Halamą, Adamem Sztabą) oraz krakowskiego, studenckiego kabaretu "Zielone Szkiełko" (Robert Kasprzycki, Janusz Radek, Basia Stępniak-Wilk)

Komponuje muzykę i pisze własne teksty do niej, tworząc melancholijne piosenki, pełne słodko-gorzkiej tajemnicy.

Przez osiem lat był artystą krakowskiego kabaretu Piwnica pod Baranami. Wprowadzony przez Grzegorza Turnaua. Jako ostatni artysta młodego pokolenia otrzymał angaż od samego Piotra Skrzyneckiego.


Dawid Majer

Absolwent filozofii na Uniwersytecie Gdańskim. Poeta, publicysta i dziennikarz. W latach studenckich redaktor magazynu "Przesuw" i organizator wydarzeń literacko-muzycznych w Trójmieście związanych z tym pismem.

Wiersze publikował w "[fo:pa]", "Autografie", "Portrecie", "Toposie, "Migotaniach, przejaśnieniach" oraz "Wyspie". Publicystykę w "Biuletynie Fotograficznym" "Pomorskim Przeglądzie Gospodarczym", "Gazecie Wyborczej" oraz portalach internetowych ("charhizma presse", "yass.art.pl", "independent.pl", "lead.pl"). Jako dziennikarz współpracował z "Dziennikiem Bałtyckim".

Wyróżniony w XI konkursie im. Mieczysława Czychowskiego, laureat Turnieju Jednego Wiersza podczas IV Nadmorskiego Spotkania Poetów. Mieszka w Gdańsku.

XXII OGÓLNOPOLSKIE LITERACKIE SPOTKANIA POKOLEŃ Kruszwica – Kobylniki 09 – 12 września 2010

2 mar 2010

"Przepływy" - Stefan Jurkowski


oddzieleni od samych siebie
i to po wielokroć
przeszyci na wylot
obłędem
stoimy obok własnych imion
nie wiedząc
czy my to imiona czy imiona to my

gubimy własne ciała
nawet chcemy
zmieniać je – i mamy wciąż nowe
myśli odbijają się w lustrach
niczym twarze bliznami znaczone
nasze – a pożyczone

rozpoznajemy się i nie
pamiętamy i nie
jakby wszystko było takie samo
a przecież już nie istnieje nasze przyjście
na świat
gotujący się pod pokrywą nieba
ogień słońca wciąż zimniejszy
już nie istnieje tak jak my –
choć jesteśmy w kilku
osobach jednocześnie

"Wolna wola" - Stefan Jurkowski


w odwiecznym drzewie zapisane
w korze i w ziemi
w liściach i w węglu
to co już było jest dzisiaj i będzie
– wszystkie istnienia zdarzenia twarze
słowa muzyka każdy krok i losy –

tak nas zniewala konstruktorski zamysł
kto projektował nasze wszystkie dzieje
a teraz patrzy i wciąż się z nas śmieje
uparcie wierzących w swoją wolną wolę

programowani na ruch i na myśli
wciąż przeświadczeni o wielkim znaczeniu
– marzenia senne
tego co śpi wiecznie –

1 mar 2010

Stefan Jurkowski


STEFAN JURKOWSKI jako poeta debiutował w 1967 r. na łamach „Kierunków”. Opublikował dwanaście tomów poezji: „Wibracje” (I.W.Pax 1969), „Wysokie lato” (I.W. Pax 1975), „Równowaga” (KAW 1980), „Zagrożenie” (I.W.Pax 1980), „Genesis” (Wyd. Literackie 1985), „Światy równoległe” (I.W.Pax 1987), „Poszerzanie przestrzeni” (Pod Wiatr 1993), „Cierpliwość” (Życie Codzienne 1994), „Rekonstrukcja” (ZLP Poznań 1997), „Odezwa” (Aula 2002), „Koło niedomknięte” (Wyd. Adam Marszałek 2004), „Codzienny plac zabaw” (Wyd. Adam Marszałek 2007), „Pod każdym słońcem” (Wyd. ASTRA 2010).Tom „Codzienny plac zabaw” został nominowany do Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida (2008). „Światy równoległe” oraz „Koło niedomknięte” są wyborami wierszy z wcześniejszych tomików. Jest laureatem Nagrody Młodych im. Włodzimierza Pietrzaka za tom „Wysokie lato", Wyróżnienia XVI Międzynarodowego Listopada Poetyckiego za tom „Poszerzanie przestrzeni”, Wielkiego Lauru Poezji XV Międzynarodowej Jesieni Literackiej Pogórza 2005, Nagrody Poezji Dzisiaj 2006, nagrody im. Klemensa Janickiego za twórczość poetycką (2007), a także siedmiokrotnym laureatem Łódzkich Wiosen Poetów. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi za działalność w Związku Literatów Polskich. Jest wiceprezesem Zarządu Oddziału Warszawskiego ZLP oraz członkiem Zarządu Głównego ZLP. Wchodzi w skład Komisji Kwalifikacyjnej przy Prezydium ZLP. Jego wiersze znajdują się w wielu almanachach poezji i antologiach. Autor uprawia również krytykę literacką, felietonistykę, publicystykę kulturalną. Utwory poetyckie autora, recenzje, szkice literackie, felietony, eseje były publikowane m.in. w „Akancie”, „Aneksie”, „Autografie” „Barwach”, „Dziś”, „Faktach”, „Gazecie Kulturalnej”, „Kamenie”, „Kierunkach”, „Kulturze, „Literaturze”, „Metaforze”, „Miesięczniku Literackim”, „Nowych Książkach”, „Nowym Wyrazie”, „Nowej Wsi”, „Odgłosach”, „Piśmie Literacko-Artystycznym, „Rzeczypospolitej”, „Poezji”, „Poezji Dzisiaj”, „Polityce”, „Przeglądzie Tygodniowym”, „Twórczości”, „Tygodniku Kulturalnym”, „Tytule”, „Współczesności”, „Więzi”, „Życiu Literackim”, „Życiu i Myśli”.

Tryptyk o kobiecie "W bocznej kieszonce" Cz 3 - Emma Ernst


Z menu wybiera najdroższe dania
kochanek na pilota
często się zużywa
nie warto naprawiać

Na ubity plac
w wysokich obcasach
stawia się ochoczo
uzbrojona w notebooka
walczy wszystkim, co ma
dyplomem z Oxfordu
czerwoną szminką
media donoszą
że nadal wygrywa

W bocznej kieszonce
torebki od Prady
obok kart płatniczych
trzyma dwie łzy
estetycznie zafoliowane

Tryptyk o kobiecie ,,Zatamować ogień” - Cz 2 - Emma Ernst



Matka ją nauczyła
kiedy wypada zemdleć
trzepotania rzęsami
uczyło ją życie

Teraz każdej nocy
zazdrości pokojówce
zalotów stangreta
fiszbiny sukni jej nie pozwoliły
schylić się tak nisko
znacznie wygodniej
spełniać obowiązek

Każdego ranka
wpycha ciało w gorset
tuzinem halek próbuje
zatamować ogień

Bielidło kryje erotyczne sny
i twarz tej, która nadchodzi
zgrabnie przeskakując stulecia

Tryptyk o kobiecie "Pierwotna" Cz 1 Emma Ernst



Prehistoryczni malarze
jej nie uwiecznili
w jaskiniach Lascaux
bo nie była pożywieniem
nie zasłużyła na portret
choć była jak zwierzę
gotowe sobie odgryźć ogon
żeby odzyskać wolność

Bezimienny odkrywca
by nie pogubić potomstwa
wymyśliła liczenie
od tego wszystko się zaczęło

Przemierzała równinę
ze skórą na biodrach
które kiedyś urodzą
jej najgorszego wroga –
cywilizację

"Niezapomniane emocje" - Maria Kryńska-Szostak


Justyna Kowalczyk
w swoim 30-o kilometrowym biegu narciarskim
dobijała do mety
a wszyscy zgromadzeni w knajpie goście
przeżywali swój intymny
samotny orgazm
jakiś facet w koszulce
z wizerunkiem Che Guevary
(jakby to cokolwiek jeszce znaczyło
i kogokolwiek obchodziła rewolucja
oprócz nas wcielających się w role
zwycięzców i przegranych)
klepnął jakąś babkę po tyłku
porozumiewawczo, z zadowoleniem
(o, znamy się na mowie ciała,
tych gierkach i grach)
nie wszyscy byli samotni
tego wieczoru
paliliśmy papieros za papierosem
wiedząc że stać nas również
na niezły wynik w biegu
na emocje i ich brak
jak i na utratę własnej tożsamości

Maria Kryńska - Szostak

Opinia p. Urszuli Gierszon na temat wiersza "Jutrzenka" - Tomasza Zawadzkiego



Wcześniejszy piruet klepsydry
i chwilowa przerwa
zanim jedno z wielu ziaren ujrzy światło.

Wyrwany z idyllicznych objęć Morfeusza
myślę o ostatniej niedzieli października.

Szerzej otwarte oczy ukazują warkocz Bereniki,
więc odrzucam koncepcję Michaela Myersa.
Wenus przywita słońce.

Radziłabym wyrzucić z pierwszego wersu słowo "wcześniejszy". wiersz poprawny, zwyczajny, nie powala na kolana.