31 sty 2010

"Jutrzenka" - Tomasz Zawadzki



Wcześniejszy piruet klepsydry
i chwilowa przerwa
zanim jedno z wielu ziaren ujrzy światło.

Wyrwany z idyllicznych objęć Morfeusza
myślę o ostatniej niedzieli października.

Szerzej otwarte oczy ukazują warkocz Bereniki,
więc odrzucam koncepcję Michaela Myersa.
Wenus przywita słońce.

"Czasoprzestrzeń" - Maria Kryńska-Szostak




Zachwyciłeś się pierwszym słowem, ja - twoim ciałem
i spojrzeniem ascety, w którym nie widziałam dna, ani drogi.
Śnieg prószył o zmierzchu, usta rozchyliłeś.
Pochwyciłam z pragnienia pierwszą sylabę.
Kartka zadrukowana wierszem rozkwitła w twojej dłoni.
Pisaliśmy do siebie, by smakować, pieścić myślami zmysły,
wprowadzać w drżenie słowa. Pisaliśmy, by się całować,
a nasze bijące głośno serca sklejały się i pękały na powrót
pod ciosem metafor. Dusze ścigały się w labiryntach wieków,
z miasta do miasta, z epoki do epoki. Wyrwana ze świata
zawisłam w przestrzeni. Mówią, że był to nagły wypadek.
Pas uratował mi życie, ale dotyk... Uwierzysz?
zsunął się z policzka, a świat się zaplamił.
Czasami jednak wydaje mi się - widzę cię kącikiem oka.
Pojawiasz się raptem, taki jak dawniej,
jakbyś gotowy był znowu do drogi - więc myślę wręcz,
że w życiu po życiu, gdy wszystko się dokona,
a czas się zakrzywi, spotkam cię w pętli przestrzeni
i tak jak wtedy, pochwycę w płuca twoją sylabę.

29 sty 2010

"poeci Mołotowa" - Marcin Dydyna



są gotowi

wziąć sprawy we własne słowa
przybić metaforę
jak pieczęć

wyjść poza granice
podłożyć się na wstępie

z głową pełną łatwopalnych marzeń
rozerwać na wiersze

27 sty 2010

Aleksandra Naumowicz



Nazywam się Aleksandra i urodziłam się 03.04.1991 w Kielcach. W tym mieście też wychowałam się i uczyłam, jednak na studiach mam zamiar odpocząć od rodzinnych stron. Uczęszczam do klasy maturalnej II LO im. J. Śniadeckiego w Kielcach o profilu humanistycznym. Plany na przyszłość? Chwiejne - potyczki toczy ze sobą prawo, stosunki międzynarodowe oraz skandynawistyka. Interesuję się muzyką (głównie szeroko pojęty rock/metal), po części także historią i literaturą. Piszę od dwunastego roku życia aż po dzień dzisiejszy. Przede wszystkim opowiadania, powieści (żadnej do tej pory nie skończyłam) i recenzje. Niedawno przeprosiłam się z poezją, do której to mocno zraziłam się parę lat temu. W lecie gram w tenisa, a w zimie jeżdżę na snowboardzie. Piszę, słucham muzyki, spotykam się ze znajomymi, czytam książki, uczę się, sprzątam, a w tak zwanym międzyczasie - włóczę się wśród próżni, gapię w sufit i zastanawiam "dlaczego?". Cenię sobie przede wszystkim niezależność i wolność. O czym marzę? Cokolwiek by to nie było, to musi być prawdziwe.

25 sty 2010

"udawany orgazm prosto w oczy" - Małgorzata Południak




dorośli golą się niezależnie
ona mruczy jeszcze tam
on traci siły przed kominkiem

przyjemność sprawiają milcząc
chociaż krzyk pieściłby świadomie
altowy głos nieumalowanej twarzy

żyją bez ślubu szósty rok
ona o operze on rower i rower
nie przebierają w słowach

szpikuje jej świat wymuszonym śmiechem
kolejne minuty w łóżku bez rozgrzewki
doprowadzą elastyczną gumkę do czerwoności

mogłaby być ekspertem w dziedzinie seksu
ale za każdym razem kiedy ściąga majtki
zamyka się w sobie nie ma nikogo w zastępstwie

"ten dzień obudził się z ustami pod wodą" - Marcin Dydyna



i nadszedł świt
wyrywając drzewom włosy
seplenił o tym

że miłość jak wodorosty
trzyma dopóki płuca nie wypełnią się
ostatnim nie

"angielskie pejzaże" - Małgorzata Południak

nieliczni przychodzą później

leżę gdzieś w polu
pod namiotem z kwiatów
nacierasz sobą nieme usta
jakbyśmy brali udział w wyścigu

ulotne echo w wielu głosach
daleko za plecami
schizofreniczne skrzeczenie
odrywa czas od ułożonych słów

szukam spokoju w innym miejscu
wśród drzew kilku naraz
sińce na nogach oblewam łzami
kim jestem

komu przeszkadza wymyślone istnienie
chciałabym być dwujęzyczna
zlizywać jednocześnie

z obrazów i dźwięków
marzę o lordzie
pulsują palce pod nimi postęp
wersy niepodporządkowane gazetom

--


* wiersz jest wrażeniem po koncercie muzyki kameralnej utworów Benjamina Brittena:Simple Symphony, Boisterous Bourree, Playful Pizzicato, Sentimental Saraband, Frolicsome Finale


"odkrywam twój brzuch po milimetrze" - Marcin Dydyna



wieczór powinien rozpinać się na życzenie
albo zrywać ubrania
zanim zdążymy wypowiedzieć

wchodzę
w zapach skóry napiętej jak horyzont
zgubiony oddech

jeszcze
niecierpliwie wpychane w przestrzeń
języka

24 sty 2010

*** - Marta Piotrowska



Graj rytmem przeczołganych organów
Koncentrujących w szczupłym
Gabinecie tylko słów
Koncentrujących się na
Wyglądaniu
Zasiadaj
Granicą zdziwienia
W bezwładnych źrenicach
Graj
W konkursie na podobną
Technikę pięści w słuchaniu
Obieraj cuda ze skórki
W towarzystwie zużytej aureoli
Wymachuj
I skacz
I tup nad głowami
Zanim cię odnotują w terminarzu wiecznym

Marta Piotrowska



Jestem idealistką, która żyje złudzeniem, że ma do spełnienia ważną rolę w edukowaniu młodych gniewnych. Kiedy nie mogę już wytrzymać ze światem, zamykam się w kilku wersetach, akapitach, powiastkach... Moje teksty gościły na Slamie, w "Teraz", "Poetyckiej Poczcie", "Obecnych". Współpracuję z "Jednością".

Opinia p. Izabeli Fietkiewicz-Paszek na temat wiersza "suszone owoce" - Roberta Wieczorka



madame madame nie ma swojego ulubionego miejsca
najczęściej siada pod parasolem rozściela kocyk
oddycha miejskim powietrzem dziecięcej piaskownicy

powiedzmy że życie toczy się obok
napięta młodość wiruje na osiedlowych karuzelach
zmienia kształty jak piwniczne cienie

strach ma świetny słuch do modlitw
zjawia się pod postacią nieznajomego z drożdżówką
szarmancko uchyla kapelusza i nie wiadomo czy jest prawdziwy

madame madame poprawia wstążki
czarne czerwone płoszą ptaki nasz osiedlowy strach na wrony
pan zapala papierosa mruży oczy ma kochankę

na razie pachnie jak brzoskwinie

Panie Robercie? Bardzo dobry i piękny tekst! Napisany świetnym językiem, obrazowym (kocyk pod parasolem, piaskownica, nieznajomy z drożdżówką i jego kapelusz, wstążki, ptaki – widać te rekwizyty, doskonale je widać), z pomysłem, z okiem puszczonym do czytelnika („powiedzmy że życie toczy się obok”); 3 strofa będzie za mną chodzić długo. Dziękuję za ten wiersz, na pewno do niego wrócę.

Opinia p. Izabeli Fietkiewicz-Paszek na temat wiersza "Czasem miewam egzystencjalny lęk" - Stana Wyspy



Czasem miewam egzystencjalny lęk
nerwicę utajoną w noce bezsenne
Gdy patrzę w wieczorne niebo pełne gwiazd
a widzę durszlak odwrócony dnem
za którym kryje się coś jakby wieczna biel
Gdy w płomieniu świecy widzę prześwit do innych sfer
jakby nóż tnący przestrzeni zwiewną materię
to boję się że i ja jestem prześwitem w inne głębie
Gdy patrzę tam gdzie oczy ma mój cień
boję się że to on żyje bardziej niż ja
i boleśnie odczuwam świat idei
Gdy w lustrze widzę swe oblicze niezmiennie na odwrót od lewej
to szukam w dziurach źrenic duszy swojej dna
a widzę czekającą na mnie czerń śmierci
Gdy zerkam w kieliszka pustego dno i leję wino na rany i lęki
to oparcia szukam w wirze czterech ścian rozsnutych we mgle
Kiedy mówię kocham i wiem że miłość nie niesie ukojenia
tylko niepokój czasem głuchy smutek odtrąconych rąk

Wolałabym przeczytać wiersz, po którego lekturze zrodzi się myśl, ze peel „czasem miewa egzystencjalny lęk i nerwicę utajoną”. Niech będzie obraz, impresja, historia – i na jej kanwie niech rodzi się w czytelniku refleksja. Takie diagnozy ułożone w wersy nie są chyba do końca trafionym pomysłem. Bo np. ”wieczorne niebo pełne gwiazd które okazuje się durszlakiem odwróconym dnem” – mocniej do mnie przemawia, a nakierowuje na problem bez suchej okołonaukowej nomenklatury. Rymuje pan bezwiednie gdzieniegdzie biel/sfer/cień itd., szkoda, nieładne to.
„Gdy w płomieniu świecy widzę prześwit do innych sfer jakby nóż tnący przestrzeni zwiewną materię to boję się że i ja jestem prześwitem w inne głębie” – takie fragmenty do mnie głośniej mówią, tu jest ciekawie, może j e s z c z e nie do końca poetycko-ciekawie, ale pomysły naprawdę przednie! Na razie to tylko fragmenty, ale ciekawa jestem kolejnych wierszy.

"Zmierzch" - Tonasz Zawadzki




Smutna to pora dla tych dwojga w naturze,
gdy wiatr jemu liście nagle z korony zdejmuje
na jej twarz, choć młodą, słońcem wysuszoną.

Stoją.
On rozpostarty- mocno trzyma się przez lata,
ona trochę starsza- nie wie jak poczęta -
jest jego podporą, z którą zrósł się kiedyś.

On pęka,
gdy piorun go trafia nisko pod gałęzią,
tam gdzie kiedyś ktoś serce nożykiem wydziergał.
Padł u jej stóp. Spłonął.

Pozostał tylko pień, którego czasem niebo zrosi deszczem.
Lecz czas leczy rany, ...wolniej organiczne.
Teraz w sercach zima.

Dla niej przyjdzie wiosna, zakwitnie potomstwo
z żołędzia, którego zasadził w niej przed śmiercią.

*** - Artur Opoka



czemu twarz
pokrywasz rosą
gdy wokół szklana radość
dlaczego po kamieniach
trącając wspomnienia
stąpasz
czy szukasz westchnienia
o zmierzchu

18 sty 2010

Opinia p. Izabeli Fietkiewicz-Paszek na temat wiersza Marty Kos - "Miłość"


Otworzyłam drzwi i pobiegłam.

Czekam, wierzę,
żywię nadzieję.

Nigdy nie byłam całym światem,
bo to nierealne.
Nigdy nie błysnęłam, jak gwiazdka,
trzymam się z dala od świateł.
Nikt mnie nigdy nie odnalazł,
bo nie zaginęłam.
Nie spadłam nikomu z nieba
- nigdy nie latałam.
Nie byłam niczyim natchnieniem,
nie we mnie tchnienie Muzy.
Nie byłam snem, skrytym marzeniem,
bo nikt nie spał, gdy noc zapadła.
Nikt nie złapał mnie za rękę,
gdy sięgałam z stronę klamki.
Nikt nie czuł tęsknoty,
kiedy odeszłam bez pożegnania.

Oparła pani cały wiersz na „mantrycznym” ‘nie’, czytelnik dowiaduje się o peelu: kim / gdzie / z kim / jaki n i e był. Wiersz oparty na wyliczance to nie jest dobry pomysł, a oparty na takiej negatywnej wyliczance – tym bardziej. Bardzo dosłownie pani pisze, dopowiadając, nie ufając czytelnikowi, że sam potrafi wnioski wyciągać, np. „Nigdy nie byłam całym światem, bo to nierealne.” – naprawdę bez owego „bo” wiadomo, że nierealne. „Nie byłam niczyim natchnieniem, nie we mnie tchnienie Muzy.” Czy drugi wers coś wnosi? Itd. itp. Klisze, wydeptane ścieżki skojarzeń, utarte zwroty – proszę szukać własnego wyrazu, na pewno jest:)

Opinia p. Izabeli Fietkiewicz-Paszek na temat wiersza Marcina Dydyny - "księżyc pilnuje beztroskich gwiazd"



mrok wbił paznokcie szarpie na wszystkie strony
przypomina się ilekroć milknie księżyc

otwarty na najbardziej stromą przepaść
uwiązałem pętlę na której zawisła tęsknota
ktoś wykradł niebu gwiazdę

opowiadaj mi każdy ból
bo tylko wtedy życie ma sens
gdy cierpi się we dwoje

Kursywę panu wybaczę pod warunkiem, że się okaże tekstem piosenki, bo bez „piosenkowej konwencji”, jako puenta wiersza, czy nie ociera się za mocno o banał?:) Ponieważ to kolejny „parnasowi” wiersz, w którym pojawia się „niebu-skłonne towarzystwo”, cieszę się, że można i tak: ciekawiej, inaczej, „po swojemu”.
Ps. Ładny tytuł.

"maraton" - Robert Wieczorek



biegnie do mnie dziecko. jeszcze zdążę
na kolorowym kartonie wykleić makietę domu,
zaszczepić psa, naprawić spłuczkę. nauczę się
mówić smacznego w kolejnym obcym języku.

gdy się zastanowić, to wszystko bywa nieprawdą:
wiatr, zatrzaśnięte w kamieniach owady, jazz,
przypadkowe elementy układają się w ciągłość wydarzeń
i miejsc. rzucamy kotwice, czekamy na cud.

panna z obrazu jest daleko, nie widzi
jak coraz częściej opieram wzrok o gałęzie.
ech, teraz żałuję, że nie umiem grać na gitarze,
zgasiłbym światło i grał. dziecko przybiegnie.

zabierze.

*** - Stan Wyspa




Wychodzę z tej zabawy
Jednak nie dla mnie są przymuszone uśmiechy
i gładkie słowa co tną mi język jak żylety
Wiec żegnam was nie udawajcie żalu

Wychodzę z półmroku światła
muzyki co tworzy klimat i całą resztę
Nie żal mi smaku wina i jej pytających oczu
Pochłania mnie teraz przejrzystość mroku

Spowiadam się teraz ulicznym latarniom
Zaciskam z godnością przed przechodniami usta
Chociaż wyć mi się chce i krzyczeć
i karmiąc niepokój wyjść stąd wreszcie.

*** - Stan Wyspa



Czuję na stepie ciężar niebieskiego nieba jak w dzień stworzenia
Stepu błogostan rozsnuwa się przede mną i ucieka wciąż na boki
jakby gonił sam siebie w okrąg widnokręgu
a to tylko ja ścigam swe myśli jak spłoszone konie

Cisza w tym ruchu trwa jako jedyna tłumi gnące się trawy
szelest cieni chmur sunących ponad głowami niespokojny
I jestem szczęśliwy sam pośród pogoni widnokręgu
ciężkiego sufitu nieba który przygniata zielone trawy

11 sty 2010

"miłość skrada się od zawietrznej" - Marcin Dydyna




dawniej byłem zwykłym zjadaczem pragnień
gdy pierwszy raz zacisnęła mi na szyi pętlę
otworzyłem szeroko usta
zacząłem domyślać co niedopowiedziane

później było prościej
wplątywałem ją w siebie by na koniec
otwierać żyły

świty wcierałem w zapomnienie
o zmierzchu zapalałem świeczkę
ostrzyłem noże
wpadałem na nią jak ślepy
bez psa przewodnika co urwał się ze smyczy
za suką

próbowałem wielokrotnie
za każdym razem celniej
silniejsza po kolejnym cięciu
odradzała się w miejscu
gdzie ją mordowałem

"poddani wzajemnie podnoszą do ust miłość" - Małgorzata Południak




zakłada na siebie wełniany płaszcz z virgin wool
cały teatr z poszukiwaniem autonomii
zanika kiedy kupuje łóżko

wtargane przez niego na ósme piętro
charyzmaty przypisane matce i żonie kto silniejszy
nie utrudniają podawania herbaty w papierowych kubkach

nabiera wątpliwości czy z powodu spalonego
niegdyś stanika między nimi nie ma wspólnych celi
zajmując równoległe miejsce na materacu

"między kratą w oknie a ścianą bez drzwi" - Małgorzata Południak




wyczekując
podparta na łokciach ścierpłam w brzuchu
rzuciłabym wszystko
kilogramy nerwów

buzia w czekoladzie wróży obecność potwora
przechodzę mroźną zimę na drugim boku
narrator bombarduje przemoc w rodzinie

na obiad krewetki z czosnkiem
makaron al dente
wino od taty
tanio nie jest jadam dobrze

życzę sobie smacznego
wesołej zabawy miłego wieczoru

z listów pobieżnie łykam dobry humor
niezwykle utalentowany człowiek
pozostawia wnętrza domów
jakby były moje
tylko gdzie

10 sty 2010

"Tryptyk powrotny" - Iga Reczyńska



I

Są tu ulice, za które się płaci
nędznym obrzędem rozgarniania skóry
i wkładania rąk w już drętwą purpurę
wewnętrznych blizn. Od tej smutnej terapii

- z anemicznych warg, pomylonych jęków –
łuszczą się błony i wyrasta trzcina,
niczym sierść, którą da się tak wyginać,
by pasowała wam do kształtów ręki.

Mam takie rany i jestem jak jędrne
hybrydy, które rozdają się z resztek
głodu; i śmieję, włócząc bezbolesne

ciało, jak hafty, po mdłych korytarzach,
ogrzanych przez ich jadowite ciała
- tych suk wrocławskich, wyjących do latarń.



II


Zamiera sezon na wykrzykiwanie
(chwytem jarmarcznym) łagodnego mięsa,
rozebranego wpół, co daje wyssać
rudą żywicę. Tylko, jak kolanem

rzeźbiąc nieskładnie w kantach, z wierzchu strupy,
spierzchnięte w kamień, w głębi spójne rany,
jak cięte kwiaty o barwie tramwai.
I trzymam w sobie majaki; lecz kruche

jak chleb mam członki: więc gdzie się to mieści
- gdy rozgrabić mi ciało jak zwarzoną
ziemię, byłby to ugór o powierzchni

dziecka, a jego ozdobne w ułomność
sine zagony to jest dzika przestrzeń
w nic nieporosła, niechcąca nikogo.



III


Już będę cicha jak powrót do domu,
rozwiązłe jęki zawiążę w warkocze,
takie dziewczęce, takie jak się nosi
z suknią pobożną. I wyjmiesz surową

glinę, spod żebra albo zwojów głowy,
na moje ciało spokojne i żyzne,
z brzuchem bezpiecznym – jak na podobiznę
maryjną, świętą figurkę, znak nowej

religii. Będę, po ciemnych godzinach,
żywym rozłogiem piękna lub kołyską,
która przestała lulać smutne żądze.

Tak mi się plącze deliryczna ślina,
między modlitwy bezwstydnie się wciska,
kiedy sen niosę do domu – jak w pościel.

"suszone owoce" - Robert Wieczorek




madame madame nie ma swojego ulubionego miejsca
najczęściej siada pod parasolem rozściela kocyk
oddycha miejskim powietrzem dziecięcej piaskownicy

powiedzmy że życie toczy się obok
napięta młodość wiruje na osiedlowych karuzelach
zmienia kształty jak piwniczne cienie

strach ma świetny słuch do modlitw
zjawia się pod postacią nieznajomego z drożdżówką
szarmancko uchyla kapelusza i nie wiadomo czy jest prawdziwy

madame madame poprawia wstążki
czarne czerwone płoszą ptaki nasz osiedlowy strach na wrony
pan zapala papierosa mruży oczy ma kochankę

na razie pachnie jak brzoskwinie

7 sty 2010

"Czasem miewam egzystencjalny lęk" - Stan Wyspa



Czasem miewam egzystencjalny lęk
nerwicę utajoną w noce bezsenne
Gdy patrzę w wieczorne niebo pełne gwiazd
a widzę durszlak odwrócony dnem
za którym kryje się coś jakby wieczna biel
Gdy w płomieniu świecy widzę prześwit do innych sfer
jakby nóż tnący przestrzeni zwiewną materię
to boję się że i ja jestem prześwitem w inne głębie
Gdy patrzę tam gdzie oczy ma mój cień
boję się że to on żyje bardziej niż ja
i boleśnie odczuwam świat idei
Gdy w lustrze widzę swe oblicze niezmiennie na odwrót od lewej
to szukam w dziurach źrenic duszy swojej dna
a widzę czekającą na mnie czerń śmierci
Gdy zerkam w kieliszka pustego dno i leję wino na rany i lęki
to oparcia szukam w wirze czterech ścian rozsnutych we mgle
Kiedy mówię kocham i wiem że miłość nie niesie ukojenia
tylko niepokój czasem głuchy smutek odtrąconych rąk

Stan Wyspa



Nazywam się... Właśnie. Prawdę mówiąc, wolałbym tworzyć pod pseudonimem artystycznym. Na razie więc wystarczy krótko; Stan Wyspa. Mam 20 lat, studiuję w Krakowie na UJ historię sztuki (2rok) i historię (1). Pochodzę z Żywca. Moje kierunki studiów zasadniczo pokrywają się z moimi zainteresowaniami - prócz tego zajmuję się oczywiście pisaniem, a także malowaniem i rysunkiem. Ponadto pochłaniam wiele książek, na szczęście nie tylko tych związanych z obydwoma kierunkami. Udało mi się zdobyć tytuł laureata w dwóch konkursach poetyckich - XII Ogólnopolskiego i XXVI Wojewódzkiego Przeglądu Dziecięcej i Młodzieżowej Twórczości Literackiej LIPA 2008 oraz tegoż samego za rok 2007. Jeden z moich tekstów umieszczono także w jednym z numerów czasopisma "Cogito" (listopad, 2008).

4 sty 2010

Odjazzdowe wierszoczytanie




Klub Intelektualno-gastronomiczny im. Franca Fiszera zaprasza na:

ODJAZZDOWE WIERSZOCZYTANIE

Czyli totalnie antykonkursowa propaganda poetycka.

W programie imprezy:

-znakomita porcja dobrej muzyki,
-rozmowy nie tylko o poezji,
-degustacje serowo-winne,
-pamiątkowe fotografowanie,
-zawieranie nowych, ciekawych znajomości,

CZYTANIE WIERSZY:

-każdy z uczestników może zaprezentować słuchaczom wybrane utwory swojego ulubionego twórcy,

-każdy, kto sam pisze, bądź próbuje pisać może zaprezentować swoje utwory poetyckie lub fragmenty prozy pozostałym uczestnikom wieczoru

Do udziału w spotkaniu zapraszamy również polonistów, krytyków, poetów starszego pokolenia, którzy nam, młodym pisklętom służyć będą radą, komentarzem, doświadczeniem...

Zapraszamy we wtorek, 12. stycznia 2009r. o godz. 19.00
do klubu Odjazzd, ul. Bodzentyńska 9 w Kielcach

I Ogólnopolski Konkurs Poetycki „O kwiat dziewięćsiła


REGULAMIN:
1. Organizatorem konkursu jest Filia Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Skomielnej Czarnej.

2. Konkurs ma charakter otwarty i skierowany jest do autorów zrzeszonych jak również niezrzeszonych w związkach twórczych oraz bez podziału na autorów przed debiutem i po debiucie. Uczestnik konkursu musi mieć ukończenie 15 lat.

3. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest nadesłanie zestawu trzech wierszy w czterech egzemplarzach wydruku komputerowego lub maszynopisu. Rękopisów nie przyjmujemy. Tematyka utworów dowolna. Łączna objętość zestawu wierszy nie może przekraczać 3 stron znormalizowanego maszynopisu (wydruku). Każdy uczestnik może dołączyć dodatkowo jeszcze jeden wiersz w czterech egzemplarzach o tematyce związanej z przyrodą górską, który będzie oceniany oddzielnie. Utwory nie mogą być wcześniej publikowane ani nagradzane w innych konkursach. Uczestnik konkursu może nadesłać tylko jeden zestaw wierszy.

4. Wiersze muszą być podpisane godłem (pseudonimem). Takim samym godłem należy opatrzyć dołączoną do nich zaklejoną kopertę, zawierającą na kartce dane autora (imię i nazwisko, dokładna data urodzenia, adres, telefon, e-mail).

5. Prace konkursowe należy nadsyłać do 30 kwietnia 2010 r. na adres:
Filia Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Skomielnej Czarnej
32-437 Skomielna Czarna
z dopiskiem: „Konkurs Poetycki”

6. Organizator nie zwraca nadesłanych tekstów.

7. Oceny prac konkursowych dokona jury powołane przez organizatora. Prace nie spełniające wymogów regulaminu nie będą oceniane.

8. Laureaci konkursu otrzymają nagrody finansowe:
I miejsce – 250 zł + okolicznościowa statuetka
II miejsce – 150 zł,
III miejsce – 100 zł,
Nagroda specjalna Wójta Gminy Tokarnia za najlepszy wiersz nawiązujący do tematyki przyrody górskiej
oraz kilka honorowych wyróżnień,
a także okolicznościowe dyplomy. Nagrody należy odebrać osobiście. W przypadku sugestii komisji konkursowej, Organizator zastrzega sobie prawo do innego podziału nagród.

9. Organizator zastrzega sobie prawo do publikacji nagrodzonych i wyróżnionych wierszy w mediach bez dodatkowej zgody autorów oraz bez honorarium autorskiego. Jeśli pozwolą na to środki finansowe, przewiduje się publikację nagrodzonych i wyróżnionych utworów w almanachu pokonkursowym.

10. Podsumowanie konkursu odbędzie się we wrześniu 2010 r. O dokładnym terminie i przyznanych nagrodach laureaci zostaną wcześniej powiadomieni telefonicznie i pocztą elektroniczną. Laureaci zostaną zaproszeni na uroczysty finał konkursu i wręczenie nagród. Nagrody należy odebrać osobiście.

11. Zgłoszenie do udziału w konkursie oznacza akceptację regulaminu.

Dodatkowe informacje o konkursie można uzyskać pod numerem telefonu komórkowego:
663221329.

Opinia p. Izabeli Fietkiewicz-Paszek na temat wiersza "przemierzając odcinki. strefa podmiejska" - Arlety Cłapy




autobus kołysze jako ostatni z pospiesznych.

ziewanie rozprzestrzenia się drogą łańcuchową
i nie pomaga zimny kompres szyb. wszystko zapomnę
na ostatnim przystanku. widoki mnożą się, wcięta talia
suminy na zakolu i rozebrana tama. za ulicówką

jarmark, każdy potyka się o ten sam kamień, strużyny

z całego roku spływają nurtem. ciągniemy los
o lepszą porcję, gdybyśmy znali zakończenie, byłoby łatwiej?
wiatr trzaska wierzejami, świt szarpie za ramię. chrypka

wydobywa się spod fałd śniegu, gdy naciskam butami.



”ziewanie rozprzestrzenia się drogą łańcuchową” – na pierwszy rzut oka nośna ta fraza, a jednak: wydaje mi się ryzykowna. Drogą płciową, kropelkową itd. – ale droga łańcuchowa? To hybryda „drogi” z „reakcją łańcuchową”, w moim odczuciu jednak przekombinowana. Natomiast ładnie czuje się ten „zimny kompres szyb”. Ładnie widzi się tę „talię suminy”, tamę, jarmark – do mnie osobiście przemawia tak uchwycony konkret. Kusi drobna kosmetyka pod koniec („wydobywa się spod śniegu, gdy naciskam butami” – bez „fałd”, proszę zobaczyć, jak to wygląda). Na „wejściu w wiersz” nieco marudziłam, ale dalej tekst jest po prostu świetny. Im dalej, tym lepiej.

"siedzę w czapce" - Robert Wievczorek



mówisz już do mnie jak wychowawczyni na wywiadówce,
zamknij lodówkę i chodź, chodź do mnie.

przymierzymy rękawiczki na zimę, wyrwiemy kilka kartek
- jest tyle niepotrzebnych książek pod sufitem -

pobawimy się w dworzec. ty się spóźnisz, ja nie poczekam,
stojąc w oknie zjemy płucka i bigos. w ugandzie zabijają gejów

czytasz na głos komunikat o wojnie. wypuszczę papierowy samolot,
bomby spadną na obie strony. poza tym - chłodno.

zamknij wreszcie lodówkę.

"R" - Marek (Ciućka) Olszewski



A jeśli czyjaś ręka zbada moje biodra,
niechcący głaszcząc ciało jak przyjazne zwierzę,
dam bierną spowiedź niczym u lekarza...

A jeśli czyjaś mentalność owinie ciepłym szalem
szalone, rude kości. Zwinie się w kłębek, w dłoniach
i zanuci melodię nuconą dotąd w szafie.
Zużyty płaszcz i kolorowe sznurówki wiedzą,
wie szyba dzieląca parapet wewnętrzny od zewnętrznego
i wiem ja, bo poznałem treść Jej szaleństwa
w czarnych jak asfalt służbowej codzienności źrenicach -
równie rozlanych i równie pożerających wszystko wokół.

Sino-blade żebra, biodra krzyczą echem, wypełniając luki
pomiędzy jęknięciami w każdym wypowiadanym zdaniu
i zapraszają na głębokość półtora palca,
pod comiesięcznie wylewającą się fontannę
niespełnionej kobiecości - matki, panny zgwałconej,
połączonej pępkiem z... Łączy się tylko odwłokiem,
głaszczącym beznamiętnie łechtaczkę, w kolejnym razie,
kolejnej psychoterapii i śpiewa bezdźwięcznym płaczem.

Rozpłynie się... Już rozpłynęła pomiędzy granitowe bloki
ulicy Zamkowej i w ścianach Pałacyku,
a ludzie, lekarze, poeci będą deptać, bo już depczą,
przenosząc pyłki Reczyńskiej z gruntu na białe recepty
i równie białe tło niby własnej twórczości.

Ręką niechcący podróżowałem po krzywiźnie
ugiętej rzeczywistości tekstu, poznając bierną spowiedź
spod bardzo depresyjnej sukienki, namalowanej
białą czcionką na czarnym ciele, rzuconego na historię
tego miasta cienia. Zaraziła sobą wszystko, czego...
Co Ją dotknęło palcem, wyobraźnią i gwałtem
wdzierającym się pomiędzy litery Jej poetyc-kości.

25 gru 2009

"Moje krajobrazy" - Artur Opoka




po twarzy mnie trąca
szum nidziańskiej wody
co o brzeg uderza
z Góry świętej Anny
kiedy człowiek młody
spogląda inaczej
piękno zboża łąki
zgiełk targu poranny
i pląsane dzwony
z Mirowskiej Madonny
gwieździstej korony

"Z cicha pęk" - Tomasz Zawadzki



"Homogenizacja (gr. homogenes - jednorodny) polega na wytwarzaniu jednolitej mieszaniny z niemieszających się ze sobą w warunkach normalnych składników..., w homogenizatorach, w których produkt jest przeciskany przez wąskie szczeliny pod zwiększonym ciśnieniem."
źródło Wikipedia


Dźwięki amoralnej kakofonii mass mediów
zagłuszają poprawny moduł codzienności.
Jak niektóre, zwykle korne jednostki
regularnie wziernikując publikatory
szeptem wyrażam swoje weto wobec pędu.
U większości "per rectum" już nie wzbudza odrazy.
Wytłuszczonym czarnym drukiem czytam nagłówek:
Wynikiem rozwoju proktologii jest parcie na szkło

"Rozdrobnione poprzez homogenizację cząsteczki tłuszczu bez żadnych problemów przenikają do krwi, omijając proces trawienia"
cytat z art. "Podbij sobie cholesterol" Krzysztofa A.

"nauczeni bać za darmo" - Marcin Dydyna



idą
wytartymi dzielnicami
pokojowo urodzeni
z węgla i półwiecznej stali

idą
depcząc kwiaty za istnienie
pokojowo nauczeni
być kilofem i kamieniem

idą
ciągnąc gruzy pod butami
pokojowo rozgrzeszeni
przez historię chwiejnej flagi

idą
wznosząc w rękach złoty garniec
pokojowo nagrodzeni
za pogardę

" z patosem?" - Bogna Kurpiel




choć rolę Hioba dźwigać przyszło
już bez proszenia wniebowziętych
w konwulsjach słowa i myśli przyziemne
w poczet poetów zaliczą wyklętych
gdy czarnych dziur nadbagaż
w kosmicznych wszech wymiarach
zdejmą przepaski widzą ciemność
i śmierć i życie dla nich - na nic

"Do Poety" - Bogna Kurpiel



przeglądałeś się we mnie
jak w zwierciadle
poprawiając buty i krawat
/po co/ zerkałeś w głąb duszy
w podwójnych okularach patrzyłeś zuchwale
jak walczę zmieniając barwę
na niebo zbyt czarne
jakże dalekie od wzruszeń

Władysławowi Orkanowi - poświęcam.