27 paź 2010

Opinia p. L. Żulińskiego na temat wiersza "Od strony horyzontu" - Arlety Cłapy


"Od strony horyzontu" - Arleta Cłapa


Ktoś woła, więc idę w siebie. Na hasło, które otwiera wspomnienia.
Od podwzgórza, przez serce, aż po drogi żółciowe, w trawy
podszyte koronką białych stokrotek.

Słońce wchodzi łukiem w wodę,
długa szyja mostu wrasta w nabrzeża. Warta wije się
miedzianym wężem. Rdza w zbożu i martwa fala

kłosów zabiera chleb. Na pół przecięty jałowiec
wtulony w zachodnie skrzydło klasztoru
spowiada się z iglastych gałęzi. W pokutę, zmiana miejsca
stałego meldunku. Brak tajnych spotkań z nalewką na artretyzm

u dziadka Edka. Noc grymasi. To zabiera sen, to oddaje.


Opinia:

Ach, rasowa poetka! Klimat, obraz, nastrój i „pejzaż wewnętrzny”... – to wszystko tu oddane z iście malarskim talentem, jakimś nerwem, z czułością... Warsztatowo – bez zarzutu. Czuć własny styl, własne widzenia spraw. Jednym słowem: piątka i gratulacje!

Opinia p. L. Żulinskiego na temat wiersza "uśpienie" - Katarzyny Wiktorii Szperlik




"uśpienie" - Katarzyna Wiktoria Szperlik


kukułko moja w zegarze
śpij słodko
i nie wychylaj swej
główki bo zmokniesz
deszczem się
zachłyśniesz
jak wolnością
oczy twe rozbłysną
na chwilę jak światła
samochodu

kukułko moja w zegarze
pachnącym mokrym drewnem
zaklinam cię byś
gdy świt miasto obudzi
słońca promieniami
odleciała tam gdzie
sny się ukrywają
wszystkie za dnia

kukułko moja w zegarze
póki uśpienie nasze trwa
śnij zadławiając się
siłą marzeń
pokochaj swe dzieci
porzucone kukułko
w twym poprzednim życiu
nim zaklęto cię
w metalową figurkę

rozdzierającym głosem
odczaruj swe zimne serce
płacz za zamkniętymi
drzwiczkami.
kukułko

w zegarze zepsutym
zamknięta na wieki

Opinia:


Wiersz nawet nieźle napisany, nawet „z klimatem”, ale jakoś mnie nie porwał. Zbyt – jak dla mnie – banalny. Taki trochę dziecinny, naiwny obrazeczek, nic ponadto! Po prostu poezja rozkaprysiła nas tym, że na ogół ma coś ważniejszego do zakomunikowania. Tyle i tylko tyle, nic więcej nie mam do powiedzenia.

Opinia p. L. Żulińskiego na temat wiersza "proste lekkie i przyjemne" - Katarzyny Wiktorii Szperlik



"proste lekkie i przyjemne" - Katarzyna Wiktoria Szperlik

- puk puk
- kto tam
- koniec
- jaki koniec
- świata>

uwaga uwaga
za chwilę poznamy
całą i tylko prawdę
jeden moment
i już

ostateczny rozrachunek
spowiedź z wszystkich snów
przed oczami milionów
za duże pieniądze
które można przeznaczyć
na przykład na rozwód

uwaga uwaga

prowadź tak intensywne życie
by konsumentom twoich grzechów
pojawiły się rumieńce
zakłopotania i lekkiej podniety

rób co chcesz
prawda jeszcze cię wyzwoli
dostaniesz swego boga
na spełnienie marzeń


poznaj życie proste i przyjemne
upij się słodyczą lekkiej waty
cukrowej landrynek i graj
w otwarte karty to nie żarty
już za

moment

przecież się obudzisz
i zostaniesz sam
z wyrzutami sumienia

uwierającymi duszę jak wbity
w opuszek palca paznokieć>

Opinia:


Ten wiersz bardziej mnie zaintrygował niż poprzedni. Ale jest zdecydowanie przegadany. Mimo to w tym utworze Autorka stara się powiedzieć coś ważnego – to na jej plus. W pierwszej zwrotce nawet zabłysnęła tzw. „dowcipem poetyckim” – niezłym; może szkoda, że ten ironiczny ton wygasa w dalszych partiach. Sęk w tym, że i banału tu nie brakuje; kładę to na karb „wczesnego, niedoświadczonego etapu pisania”, ale lepiej iść tą drogą niż za kukaniem kukułki w starym zegarze.

"życie daje i zabiera" - Judyta Ciszewska



życie dało mi szczęście
potem mi je zabrało
miałam je krótko

życie.. powiedz czemu tak ?
czy szczęście to zabawka ?
wiem, że nie, ty chyba też

czekam aż mi oddasz
ze szczęściem żyje się dobrze
każdemu
i mi też

tylko proszę Cię
nie każ mi czekać sto lat

'Czemu życie cierpieć każe poetom" - Judyta Ciszewska


Poeta umiera codziennie z życia
a rodzi się pisząc
Cierpi wszędzie, zawsze za wszystko i za nic
ślepych oczów tysiąc
Wyciąga ręce prosząc o gorączkę słodką
jednak bierze kartkę
I długopis którym pisze jak z miłością
a jak mu ze światem..

'Po szklanym kloszem" - Maria Kryńska-Szostak


“Stopy zdają się mówić:
Doszłyśmy dotąd, to już kres.”(Krawędź, S.Plath)

“Jaki smak będą mieć wigilijne róże?
Pszczoły wzlatują. Wyczuwają wiosnę.”
(Przezimowanie, S.Plath)


Może niebo mnie wypełni - stanę się błękitem. Pszczoły
zwinięte w rój runą na mnie i we mnie, obnażą mnie
do szpiku kości. Będziesz potem szukał długo -nie rozpoznasz,
nawet jednego słowa, nawet jednej obumarłej części.

Jeszcze walczy o mnie mój zagon cebuli, jabłonie,
siedemdziesiąt jeden na jedną, zabieram im owoc jak swój.
Powalam drzewa miłością, po której milczenie. Cmentarz
rozrasta się we mnie ciszą, do nieprzytomności.

Trawa wbija się w stopy zawsze, wyzierając na wylot.
Nie mam jej tego za złe, niech robi co chce.
Przywykłam do bólu. Ścianie oddaję czerwień, kolor
mego serca, przecież go porzucę. Położę się. Zasnę.

Jeśli nie potknę się o Krawędź w tym szalonym pędzie,
przetrwam. Przezimuję. Zrzucę szaty żałobne. Cis dostojnie się nagnie
mojej smukłej skórze. Księżyc udzieli ślubu obrączce w welonie.
Ja zasiądę do miodu, spojrzę kocim okiem, więc to był raz trzeci.

Maria Kryńska-Szostak

"Z wizytą u Salvadora Dali" - Maria Kryńska-Szotak




niedokończone książki
rozkładają płatki aksamitnych skrzydeł
w szufladzie płonie ta sama od lat żyrafa
nadal śpisz wydłubując w ścianie drzwi
w które wejdzie kamienna kobieta
świat skalnieje powoli
nie przeczuwając nawet mojej obecności
nie zwracając uwagi na ten cały kram szaleństwa
i resztę umarłych na wyspie szczegółów
cisza zda się być egzotyczną
myślę że to ważne
ilość elementów wpływa na odbiór układu
ośmielam się dotknąć paraboli twojej twarzy
jakże zimna marmurowo
Gala po Ostatniej odchodzi Wieczerzy
Dali ulega poparzeniom
kadłub posągu pęka w mojej dłoni
wiatr topolowymi powiewa chustkami
jak dziewczyna na peronie
jeszcze zakołysanie delikatne łodzi
szelest traw niedostrzegalnych jak chwila
i nadejdzie wyrafinowanie
ostatecznością szklistą bez światłocienia

Maria Kryńska-Szostak

20 paź 2010

Pyta - Maria Kryńska-Szostak


Miłosz zszedł z postumentu
tak myślę i cieszę się

bo widzę jak drepcze
z pokoju do pokoju
niesprężystym krokiem
ze zwichniętą pytą*
patrzy sobie w oczy i już wie
jakie źródła omijał
jakich wiatrów nie dotknął

więc jest tutaj
czysty
jak ostatni wiersz

pogodzony z wielkością
która przemienia się
w najczystszą małość

obraz nie przedstawia katedr
gmachów czy muzeów
a pod ręką wersu pulsuje
zanikające tętno
nie literatury a słowa

dusza poety
przez ucho igielne
powraca do źródła

Maria Kryńska-Szostak

* pyta - określenie użyte przez Miłosza w wierszu z tomu " Wiersze ostatnie"

17 paź 2010

Anna Nogaj



Kielczanka. Podobno idealistka i sentymentalistka. No cóż, mimo wszystko walczę z fałszem, obłudą i szarością dnia powszedniego. W wolnych chwilach próbuję pisać wiersze i opowiadania. Zdarza mi się wygrywać w konkursach poetyckich. Pokłosiem jednego z nich jest debiutancki tomik wierszy "Szeptem za Tobą" wydany w 2008 roku. Moją pasją jest teatr, sport i literatura, oraz góry...!!! Lubię także poznawać dobrych ludzi, bo tylko tacy mogą nam coś mądrego powiedzieć, i poprowadzić ku dobru! To oni są światełkiem w świecie szerzącego się zła. Przyjaciele i poezja - wiara i miłość - i nic więcej nie potrzebuję do szczęścia przez duże "S"

"Jesienne motywacje" - Marek (Ciućka) Olszewski

Słyszałaś świerszcza, w murach

ukrywającego się przed zimą?

Zwiastuje bawełniane dni

na kartkach naszego kalendarza.

Zbudził Cię trzepotem skrzydła

o zwietrzałe ziarenka zaprawy.

Tej zimy zaśpiewam pędzlem i farbą.

Nakreślę na ścianach zwiastuny wiosny

i południków prowadzących do słońca.

A świerszcz? Świerszcz będzie grał.

***

Widziałaś pannę każdego poranka,

rozkładającą białą bieliznę

na dywanie pod oknami?

Przemyka przez źdźbła,

wyczekując kochanka,

który obsypie ją śnieżnymi koronkami

i otuli w falbany martini bianco.

My przy kieliszku burbona

patrzeć będziemy w ogień kominka,

który sobie wyśnimy.

On zejdzie z dachu, a ona...

- Podobnie jak kiedyś my.

***

Poczułaś spojrzenie (nie)znajomego,

ukrywającego się za słupkami płotu?

Sprawdza wytrzymałość granicy

naszej intymnej codzienności,

której i jemu przekroczyć nie wypada.

Tylko koty przemykają przez szczeliny

przyrdzewiałych przęseł,

które na wiosnę odświeżę refleksjami

wytłoczonymi z dwóch ostatnich lat.

(Nie)znajomy? Pozostanie pomnikiem,

przecinkiem w niekończącym się zdaniu

całego alfabetu naszych dni.

***

Czytałaś sny, senne marzenia?

Przeczytaj milczącą rzeczywistość,

wyczekującą Twojego wzroku,

dłoni splecionych, filiżanki

w kącie naszej kawiarenki

i parujących szyb kabiny samochodu.

Nie kupię Ci lepszego jutra, bo świerszcz,

panna zza okna i (nie) znajomy

muszą pozostać na swoim miejscu,

a sny są tylko kwiatem,

który czasami zakwita

w ogrodzie opiekuńczych dłoni.

13-16 paź. 2010

"nic więcej" - Judyta Ciszewska



ja w tobie tak zakochana
że widzę jak same
drzwi się otwierają
dla ciebie

przychodzisz - witasz

jednak nic nie mówisz
zabierasz kurtkę

żegnasz - odchodzisz

okna same się otwierają
abym mogła cię zobaczyć
po raz ostatni

"z czerwienią w tle" - Maria Kryńska-Szostak



"Cis przesyła mi ciemność - ciemność i milczenie."
(Sylvia Plath, "Księżyc i Cis")

"Umieranie jest sztuką tak jak wszystko
Jestem w niej mistrzem" (S.Plath, "Kobieta Łazarz")

Malowała paznokcie czerwonym lakierem.
Związywała pukle włosów wstążką.
Stroiła się - jak mówią - na ostatnią godzinę.
Jeszcze nie dostrzegłam w kącikach jej oczu
samochodu - zabójcy, który w poniedziałek rano
rozetrze jej kruche ciało, jej biodro w falbankach,
jej czerwone paznokcie na wiór.

On przyniósł mi wtedy kapustę - dużą dorodną głowę.
Mówił, że nie warto, że mówią nieprawdę.
Kapusta długo leżała bez ruchu.
Pochowałam ją, po jego samobójczej śmierci.
Złożyłam jej blade ciało, uschłe włókna,
pod krzakiem czerwonej porzeczki.

Wtedy jej jeszcze nie znałam. Widziałam tylko
usypany grób. Wydobywała się z niego ręka i głowa
Chrystusa zerwanego z krzyża - krzyżyka zaledwie,
noszonego zazwyczaj na falującej oddechem piersi
uwięzionej w sukience czerwonej jak płatki róż.

Mówią że jej poezja zyskała na sile - gdy umarła.
Rozpękł się szklany klosz jej udręki.
Posypały się maki październikowe. Posypał się śnieg.
Nadciągnął wiatr i zatrząsł cyprysem
jakby strącić chciał księżyc jej zaciśniętej w pięść myśli...
Wtedy zdjęto pieczęcie z jej ciała.
Rozebrano słowo, ciało z ciała, krew z krwi.



Maria Kryńska-Szostak

14 paź 2010

"planowanie" - Judyta Ciszewska


niedoszła samobójczyni
nie myśli już jak się zabić
ale jak odebrać..
życie temu światu

tylko tak ażeby
ona jedna nie czuła bólu

"Cztery sążnie" - Maria Kryńska-Szostak



w moim ogrodzie
studnie wyschnięte na cztery sążnie

ramion twych nie wystarczy
by objąć ani dosięgnąć dna
a łez by napełnić

czasami tylko deszcz
przelotnie przywoła je do życia
jak wilgotne usta

smakuję ich sens

wpuszczam do środka
łodzie bez wioseł

małe papierowe łódki

wirują we mgle
zjawiskowo

Maria Kryńska-Szostak

1 paź 2010

Opinia p. L. Żulinskiego na temat wiersza "marzec. częściowe puszczanie lodów"- Arlety Cłapy





"marzec. częściowe puszczanie lodów"- Arleta Cłapa

nielegalnie. zaglądamy pod fałdę wody
by czuć jej intymny zapach, szumy w zgięciu łokcia.

sprawdzamy czy z dna widać księżyc, czy ciało ma brzeg,
gdy myli kroki za polską, aż do zagłębia ruhry. wódka
zmienia się w mobbera. przelewamy, wróżymy z imion
ulic, rozżarzonych okien, jakby po ich otwarciu
miał wybuchnąć dzień. pod latarnią kiermasz.
w pokutę kac i żona, domagająca się odszkodowania.

może wraz z deszczem wypłynęło niebo, a wodospad
krzyczy, gdzie złamana rzeka, próbuje zawrócić?

Opinia:


Taaaak, o Pani Arlecie możemy jeszcze nieraz usłyszeć. Buduje ona swój wizyjny świat konsekwentnie; przede wszystkim ma ten świat, co nie wszystkim piszącym się zdarza. Jest jakaś metafizyczność w tym obrazie, jakaś tajemnica, coś onirycznego i żywiołowego; jest znakomicie to, co nazywam „urodą wiersza”. Enigmatycznie piękna przyroda podszyta jest tu realiami życia i świata – i ten melanż wypadł bardzo naturalnie i intrygująco. Brawo; ode mnie same superlatywy.

Opinia p. L. Żulińskiego na temat wiersza "Myśli o klinie, czyli mgliste pojęcie o upojnym erotyku" - Tomasza Zawadzkiego




"Myśli o klinie, czyli mgliste pojęcie o upojnym erotyku" - Tomasz Zawadzki



mgła na wyciągnięcie dłoni


rozlewa malibu

opadając odsłania krople

wina na brzegu kielicha

unosząc upaja oczy

widokiem sosny


Opinia:

Pan Tomek konsultował już ten wiersz w prywatnym mailu do mnie. Przedstawił mi całą jego autointerpretację. Problem polega na tym, że w tekście widzę ją zbyt mało wyraziście. I nikt chyba dogłębnie tego tekstu zinterpretować nie potrafi tak , jak by chciał tego Autor. W czym sęk? To, co my wiemy o swoich wierszach musimy jeszcze umieć tak napisać, aby inni to odczytali. Pan Tomek niezbyt wyraziście przekuwa własne myśli w komunikat poetycki. Będąc nasycony własnymi pomysłami i przesłaniami, nie umie ich podać czytelnikowi w sposób dostatecznie celny i zrozumiały. I dlatego, jeśli nie znajdzie lepszego sposobu wyrazu, będzie uderzał w mur naszej głuchoty.

"List do J." - Teresa Rudowicz



Kraków niczego nie zamknął, wtedy

miesza się z teraz, niedokończone

zagląda przez szparę – a jednak!


Skóra pachnie inaczej, próbujesz

zrozumieć. Zdjęta bauta nie oznacza


prawdy, z którą i tak się rozminiesz,

marne wylinki urosną do rangi odkryć,


uchwycisz kolejny trik – ciało jest iluzją.