27 gru 2012

"Nadzieja siółstr Łazarza" - Krzysztof Kaczorowski





Okaż mi swoją miłość, Ty Który Jesteś Bogiem.
Błagam, okaż swoją litość dla mnie nędzarza.
Pragnę być Twoim przyjacielem, nie chcę być wrogiem,
mam nadzieję jaką miały siostry łazarza.

Panie już cuchnę, wiele długich lat leżę w grobie.
W grobie pychy, egotyzmu i hipokryzji.
Chciałem udowadniać, że jestem kimś, innym, sobie,
już nie żyję – dla życia swego nie mam wizji.

O gdybyś Panie się nie spóźnił, o gdybyś tu był,
na pewno bym nie umarł w tej walki ferworze.
Wiem nieraz pukałeś, jam w swej głuchocie Panie tkwił,
widzę jeszcze szansę – Tyś zmartwychwstaniem Boże.

Powiedziałeś, że ujrzy chwałę ten kto uwierzy.
Zapłakałeś… Rozkaż Panie odsunąć kamień.
Każ wyjść... każ rozwiązać... daj wolności powiew świeży,
grób wegetacji w owocne życie weź zamień.



Blachownia 2003

"Lęk astronomiczny" - Iga Reczyńska






Dotykałem cię, lekko, kiedy spałaś.
Koszula od snu była podwinięta,
palce, uważnie – jak zimna luneta –
patrzyły w kosmos otwartego ciała.

Ale to skóra, punkty zbieżne z ciałem
- nie wiem, co w jego gęstych konstelacjach
(tam, pod symetrią szwu, który wyrasta
blizną z podbrzusza), co tam pochowane.

I nie wiem, co śnisz, że w wargach nie więcej
znajdziesz czerwieni niż w zimowych jabłkach
- owoce zawsze najbledsze i cierpkie.

Co pod symetrią? Pusto, proszę pana.
I nic się nie śni. Niech mi grzeją gwiazdę
starej gorączki, nie czyste bandaże.


"życie" - Judyta Ciszewska





padło takie słowo
- życie
słyszę je codziennie
szkoda

łza serca
ach nie wstydzi się siebie
egzystencja upada
nie ważne ile lat

i gdzie potem zamieszka
każdy chce wiedzieć

dachy się zawalają
a życie jeszcze bardziej
Bóg się odwraca
ciemno wszędzie
zdechły nadzieje
które mieszkały w ludzkich duszach

i są pochowane
w martwych różach

"Uzewnętrzniam się Tobie" - Łuaksz Rajmund Krawczyński





siedzę przy tobie jak na brzeżku nieba
zaciskam palce na porcelanowej powierzchni twojej talii
boję się osunąć
chciałbym opasać cię ramionami
nie mogę

spoglądam w głąb ciebie rozmytym wzrokiem
to trwoga nie pozwala mi patrzeć

uzewnętrzniam się tobie
wyrzucam wspomnienia ostatnich godzin
truciznę błędów i przewinień
wylewam smutki
całą swoją gorycz
żółć
kwasotę

krwawię obumierającymi tkankami
kulę się od przejmującego chłodu podłogi
jestem wstrząsany siłą odśrodkową
boli całkiem przeciętnie

spokojnie
już kończę
za chwilę wytrę usta i spuszczę wodę

"W pokoju bez okna" - Łukasz Rajmund Krawczynski



w niedokończonym salonie
stała lampa
nieabażurowa
bezsenny zegar tykał nieznośnie
pohukując wczo-raj wczo-raj
zdechły za kocięctwa kot
zapragnął powylegiwać się
na domniemanym tarasie
od jego miauknięcia
ciarki przebiegły po ścianach
niby te wytrzebione pająki
ze skruszonym tynkiem opadła trwoga
wprost na głowę
obserwującego taniec płomieni
w wyimaginowanym kominku
człowieka który dużo wcześniej wyszedł
z pokoju bez okna

"TAMBURYN" - Małgorzata Zmarlak






W ciemności sufit
Pozostaje wciąż biały

Ścigają się na nim ślady pochodni
Powracających do domów
Czasami na sygnale przejedzie
Chwilowe wzruszenie

Wtedy najbardziej
Lubię podglądać latarnie
Które okienna szyba mnoży
W chudą armię strażników nocy

Zasadzony przed godziną chmiel
Kiełkuje kwiatem najczystszej radości

Nie jestem śpiąca
Tamburyn nieprzerwanie odmierza
Przypadki
Stare filmy
Głodny plan jutra

Głuche latarnie
Ustawiają w szeregu
Bezdomnych bywalców ulicy
W których wciąż tańczy dzień


"HALLOWEEN" - Małgorzata Zmarlak






-Daj cukierka
 Umorusany chłopczyk w masce
 Ciągnie mnie za rękaw
-Daj
 Za duszę
 Babci

 Babcia w kostiumie biedronki
 Przechadza się po parapecie

 Głodne oczy chłopca
 Jak dwa obole
 Błąkające się po pokoju

"Kraków" - Malgorzata Zmarlak



        


  Agatce, wspominając...

Miasto leniwie opada na mgłę
Jeszcze przed chwilą go nie było

Zaspana karawana dorożek
Czeka na zakochanych i dzieci
Tato na pewno zapłaci
Za pierwszy Kraków w roześmianych oczach

Hejnalista macha do turystów
Górnym C

Kobieta chowa w płaszczu z gołębi
Wczorajszą bułkę
Za kilkanaście okruchów
Odejdzie w ciemną szczelinę ulicy
Rozciąga zatem czas jakby miąższ był świeży
Jeszcze ciepły

Kolorowy tłum
Jak chorągiewki w lunaparku
Łokciami rozpycha się śmiech

- Jeśli raz zgubisz to miasto
Nigdy go nie znajdziesz zapamiętaj-
Słyszę w tramwaju

Zza szyby w galerii
Mrugają kamienie zaklęte w biedronki


"MUCHA" - Małgorzata Zmarla





Wiedział że kiedyś nadejdzie ten dzień
Czas się zwinął jak kłębek włóczki
Który Matka trzymała w koszyku pod łóżkiem

Matka miała szczęście
Umarła młodo
Nawet wspomnienia po niej nie posiwiały

A on właśnie dzisiaj
Przez uchylone Drzwi
Usłyszał że jego ciało powoli odłącza się
Od kroplówki zwanej wolą życia

Nie słyszał nic więcej
Poza haustem fali dobijającej do brzegu

Na dziurawej tratwie pamięci odpływały
Ciepły dźwięk rozkrajanego chleba
Widok z okna na drugim piętrze
Zimne muśnięcie podłogi po przebudzeniu

Od teraz
Wolno mu wymawiać słowo nigdy
I żaden palec nie pogrozi drwiąco
W geście sprzeciwu

Wszystko co widział
To mucha krążąca wokół szpitalnej lampy




Jej zagubienie
Jego pewność
Mijały się po torach źrenic
Jak pociągi  na przeciwległych stacjach

"Alejka" - Małgorzata Zmarlak






Podniósł wzrok znad wyników
Światło południa szeleściło liśćmi na białej ścianie

Nic pani nie jest
Powiedział strzepując z dłoni
Za długie rękawy koszuli

Na to się żyje
Nawet do trzydziestu
Oddechów na minutę

Trzeba tylko jeść
Węglowodany witaminę C
Pić jedynie w wypadku ludzi
Wartych ostatniego kieliszka
Do dna trzewi
I spać
Tuż po tym jak sufit przytrzaśnie powieki
Dobrą pointą
Wiersza o długim terminie przydatności

Proszę też pamiętać o szaliku
Chłodno dzisiaj

I jakoś pójdzie...
Nawet jeśli tylko na spacer
Wąską alejką roztargnienia