25 lut 2012

"List do Mexico City" - Iga Reczyńska



najlepszemu z Meksykanów


Tak długo się nie odzywałam – zapomniałam języka;

został w Twoich ustach i nie mam pewności, co mówisz,

czy to nie jest indiańska modlitwa dla śniadych bóstw:

To biała kobieta, więc można dzielić jej słodkie mięso,

odjąć ręce, głowę przy jeszcze bielszym karku, pochować

po chrześcijańsku, a ciało – przetaczać w piwnicach

w najmilsze używki.


Nigdy nie mam pewności – czy dla Ciebie Maga tak samo

głaszcze koty, czy jej dłonie nie są bardziej spokojne

niż moje i zawsze potrafią pewnie napełnić łyżeczkę.

Jednak wiem, że powiesz: Rest your head upon me,

choć czasem wątpisz – jak wiele w niej pierwotnej

demonologii, jak wiele w tej rudej słowiańskich klątw.


Tak długo się nie odzywałam – język stał się obcy, nieczuły

na semantykę, więc możesz: Pachniała jak wiśniowe drzewo

wyrosłe dziko pod księżycem, zdzierałem spod sukienki

najgładsze łyko, a w końcu włożyłem jej między wargi

zimną monetę; nieczuły, więc mogę: jestem ciężko chora,

staram się żyć jak najwolniej, a oddech wciąż szybszy.


Teraz zaczesuję włosy do snu, wiem, że byś powiedział:

Sleep, pretty darling, do not cry; więc zagarniam na siebie

pościele, pamiętaj – taki jest śnieg, tu jest Polska i pod nim

drętwieje każde ciało.


Rest your head upon me, I have strenght to carry you

Porcupine Tree – Lazarus

Sleep pretty darling, do not cry, and I will sing a lullaby

The Beatles – Golden slumbers


"Erotyk szpitalny" - Iga Reczyńska


Anie, najczulszej chorobie


Wewnętrzny parametr: ciało ma być skrojone

na wzór wyjęty z chorobowych fantazji; odręczna

chirurgia plastyczna z pomocą kuchennego noża

to już zbyt mało, zbliża mnie dopiero bycie pożądaną

przez kobietę – nareszcie – nasze kształty objęte


jedną symetrią. To rozwiązła pieszczota, kiedy

odgarnia mi włosy, wargą uważnie szuka zamka

na karku, a ja kończę równowagę: pociągnij suwak,

proszę, otwórz wzdłuż kręgosłupa, zdejmij z ramion

ciało – dla ciebie mogę, dla ciebie chcę być nagą.

Dziewczynka z grzebieniem" - Iga Reczyńska



Strumień, tam gdzie wytryskał z ziemi, tworzył małe jeziorko, a Salmakis, w turkusowym płaszczu, rozczesywała długie włosy patrząc w jego zwierciadło, kiedy zaś wygładziła włosy splątane nocą, by założyć na nie wieniec, przestawały się jej podobać, może zwierciadło wody nie było gładkie, rozpuszczała je więc i czesała na nowo, ciągle na nowo, dziś nazwalibyśmy ją wariatką, nie robiła nic innego, tylko się czesała, i tak upływało jej życie.


Peter Nadas „Opis antycznego fresku”


Moje włosy o barwach najciemniejszych winnic,

a cierpliwą posługą bladych palców rozplatam

bachiczne trucizny: tak można czesać łuny pożarów,

ogony komet i dzikich zwierząt, czynne wulkany.


Ale ja już pachnę deszczem, a bliźniacze niebo

trzymam na pociechę: tam nocami wschodzi ogródek

i białe gwiazdy kwitną płytko pod powierzchnią.

Niżej poluje antyczne bóstwo – stary harpunnik;


on ściska mocno lśniący trójząb, wyszarpując nad fale

kości samotnych nurków (które błyszczą jak szlachetne

minerały), włosy młodych dziewcząt śniących głęboko

długie koszmary, zbiory dziecięcych stóp, nakręcane upiory.


Więc nie zanurzam dłoni – tylko przez sekundę głaszczę

gwiazdę jak miłego kota i już na nowo układam zimne palce:

to pierwotny język demonów, jedyny jaki pamiętam

– chuda ręka powie wszystko, czego wargi nie mają komu.

"Opera świętokrzyska' - Marek (Ciućka) Olszewski


z dedykacją dla Żony – Karoliny Olszewskiej

Operą nie ziarno piasku na pustyni i nie kosmos

poza granicami rodzinnego ogrodu.


Pamiętasz Miła ten czas?

Parujące ciała kochanków pod pokładem Titanica

na kilka chwil przed odpłynięciem czarną aksamitką

poza linię rozbudzonej wyobraźni,

Ty i ja.


A kiedy bawiłem się bladymi dłońmi,

pomiędzy ich rysy wplatając labirynty dróg lokalnych,

spajających dwie obce sobie warstwy kultury,

Ty rozsunęłaś kurtyny teatru bez scenariusza,

by akt nieskończony trwał.


Rozbijały się w ogniu orły, jastrzębie, kruki i wrony,

skrzydłami ścinając głowy sosen, świerków,

generałów, księży i Prezydenta Polski.

Krzyż podzielił braci na tych co z gliny

i masy glinopodobnej ulepionych,

a my wciąż tacy sami.

Pomiędzy nutami zmieszanych oddechów

malujemy pięciolinię opery

pod batutę klucza wielkiej niewiadomej.


Rozpadną się gipsowe figury pańskich ogrodów,

kwiaty zwiędną, ich miejsce zajmie chwast.

Zrównają się zagony młodzieńczych pocałunków

z bruzdami starych zmęczonych twarzy.


Pamiętasz Miła ten czas?

Parujące ciała kochanków pod pokładem Titanica

na kilka chwil przed odpłynięciem czarną aksamitką

poza linię rozbudzonej wyobraźni,

Ty i ja.


A kiedy wracam do podziemi kieleckiego Tesco,

do rogu kawiarenki z Edgarem Poe

i na alejki których szeptem wcierałaś mnie

w beton i granit krajobrazu tego miasta,

słyszę śpiew drżących w tle tajemnicy jutra strun.


I choć milczą już śląskie familoki,

gotycki kościół w Żorach

park, cegielnia i zamknięty dworzec kolejowy,

to wciąż pozostaję tym samym chłopcem

z krwawą różą na ustach, piórem, bursztynem

"Układanka" - Marta Kos



Jak tylko zamknę za tobą drzwi,
gdy znów wyjdziesz niespodziewanie,
zrzucam kolory zmysłów z brwi
i rozlewam je po zimnej ścianie.

Zaciskam powieki, aby nie minął
i aby nie uciekł z głowy w ogóle
obraz, który jeszcze przed chwilą
pośpiesznie zapinał koszulę.

Ściągam z ubrania srebrny włos,
z włosów zbieram zapach korzenny,
zdejmuję z szyi twój ciepły głos,
strzepuję skrzący dotyk przyjemny.

Pełzają zmysły po ścianie jak dym,
migocą kryształem w wieczornym złocie
swobodnie, leniwie, by zaraz w tym
łagodnym i cichym połączyć się locie.

Wyciągam łzę spod powieki
- kap
spajam dymne akwarele
i bladym palcem, cieniem kalekim
układam portretu twojego parcele.

Stoi przede mną twój cień,
rozmyty, niejasny
i chociaż to cień, wiem,
spokojnie przy nim dziś zasnę.