26 maj 2011

"Maski niszczą ludzi" - Judyta Ciszewska


Będąc sobą -

niszczę siebie

Bo jestem maską

Które udaje

szczęście

***niebo spadło - Judyta Ciszewska


/10.04.2010/

niebo spadło

nie, nie niebo

coś na ziemię

serce pękło


piorun strzelił

w te serca

których dusze

nie rozerwał


pada Boże

tymi łzami

a każda łza

duszę pali


krzykiem takim

Polska tonie

który ciszą

dużo powie


wiatr przyniesie

echa zawsze

we mnie nigdy

ten nie zaśnie

"Zabawa w walkie talkie" - Justyna Wysocka


Nie. Powiedziałam sobie stanowczo w duchu. Nie idę do szkoły, dziś zrobię sobie wagary. Jak pomyślałam tak zrobiłam tylko czy to był dobry pomysł? Może przez chwilę było ciekawie, ale potem umierałam z nudów. Z braku lepszego zajęcia weszłam na czat i zalogowałam się jako Niepoprawna romantyczka_17. Co prawda do 17 lat miałam jeszcze sporo czasu jednak, kto przedstawia swoje prawdziwe dane? W rzeczywistości nadal się nudziłam, ponieważ moi rozmówcy nie byli zbyt interesujący. Gdy miałam już się wylogować zaczepił mnie nick- Angel_on. Zostałam, chcąc się przekonać, kim jest ów mężczyzna.

Rozmawiało nam się świetnie. Gdy się dowiedziałam, że jest jednym z głównych dyrektorów znanego radia, byłam zaskoczona. A gdy jeszcze chciał się ze mną spotkać, już odpłynęłam z radości. Na jego prośbę podałam mu swój numer komórki zadziwiając samą siebie, po czym skończyliśmy naszą pogawędkę, gdyż musiał wracać do pracy. Po krótkim czasie usłyszałam melodię dobiegającą z mojego telefonu. Gdy spojrzałam na wyświetlacz o mało, co nie usiadłam z przerażenia, a jednocześnie z podekscytowania.

-Słucham?- Powiedziałam ze ściśniętym gardłem.

- No cześć- powiedział melodyjny głos – Tu Irek. Wiesz co, pomyślałem sobie, że moglibyśmy się dziś spotkać. Będę przejeżdżał niedaleko twojej szkoły.

- Dzisiaj?- Niemal zapiszczałam do słuchawki. Nie byłam na to w najmniejszym stopniu przygotowana. I szczerze? Bałam się jak diabli.

- Tak, bo za dwa tygodnie wyjeżdżam na miesiąc i nie będziemy mieli okazji.

Przez krótką chwilę myślałam gorączkowo nad decyzją.

- Zgoda- powiedziałam cicho, plując sobie w brodę za moją głupotę, ale nie było już odwrotu.

Umówiliśmy się na popołudniową godzinę. Ściągnęłam do siebie dwie przyjaciółki żeby pomogły mi się przygotować.

- Ile ma lat? – Padło pierwsze pytanie.

- Trzydzieści osiem- odpowiedziałam nieśmiało.

Zaczęły piszczeć i domagać się więcej szczegółów. Gdy powiedziałam im o jego pracy, to było zbyt wiele dla nich jak na jeden dzień. Pomogły mi dobrać odpowiednie ubrania i zrobiły delikatny makijaż.

- Trochę się boję- przyznałam- w końcu ja go nie znam, nawet nie wiem jak wygląda i idę na spotkanie!

- Mam pomysł!- Krzyknęła Jolka- Zadzwonię do ciebie i pójdziesz tam nie rozłączając się. W razie, czego będziemy wszystko słyszeć i jak coś, to zadzwonimy na policję.

Popatrzyłam na nią z lekkim powątpiewaniem.

- Ale co ja zrobię z tym telefonem? Przecież nie będę go trzymała w ręce! To trochę by dziwnie wyglądało, nie sądzisz?

- Schowasz do kieszeni kurtki.

Gdy już zbliżała się ta godzina byłam coraz bardziej podenerwowana, aż w końcu musiałam wyjść. Dziewczyny szły kilkanaście kroków za mną. Poczułam wibracje, odebrałam i schowałam telefon, tak jak poradziły. Na próbę mówiłam coś, tak by sprawdzić czy będą mnie słyszeć. Tyle, że był mały problem. Ludzie się za mną oglądali. Spuściłam głowę ukrywając się za kurtyną włosów.

Szukałam samochodu o podanej marce i nigdzie go nie widziałam. Mój wzrok przyciągnął mężczyzna. Stał obok luksusowego samochodu i machał do mnie. Wzięłam dwa głębokie wdechy i ruszyłam w jego stronę. Boże. Ale jestem głupia. Co ja sobie w ogóle myślałam?! Uspokój się. Weź się w garść i uśmiechnij się.

- Cześć- usłyszałam śliczny głos- wsiadaj do samochodu.

- Yyy- zawahałam się. Co jak co, wsiadanie do samochodu odpadało.

- Nic ci nie zrobię- spojrzał na mnie.

I to by było tyle na temat mojej silnej woli. Wskazał mi przednie siedzenie, a ja posłusznie weszłam do środka czując ciążący mi telefon w kieszeni.

Byłam pod wrażeniem. Nigdy jeszcze nie siedziałam w tak szpanerskim samochodzie, wszystko w środku było z czarnej, połyskującej skóry a całość dopełniała cicha muzyka dobiegająca z głośników. Byłam tak zestresowana, że nie zapamiętałam nic z naszej krótkiej rozmowy. Gdy opuściłam to cacko zauważyłam przyjaciółki idące w moja stronę. Na ich twarzach malował się szok.

- Czy ty właśnie wysiadłaś z TEGO samochodu?- Krzyknęła Jola.

- Tak.

- Czyś ty zwariowała?! Gdy zauważyłam jak tam wsiadasz, serce mi się zatrzymało! Nie słyszałam was, tylko jakąś muzę! Modliłam się, żebyś tylko nie odjechała!- Krzyczała i wymachiwała rękami.

- Ja też chcę tam usiąść na chwilę!- Pisnęła druga ,czym rozładowała napięcie i wszystkie wybuchłyśmy śmiechem

- No dobra, gadaj jak było?- Dopominały się streszczenia mojego spotkania.

Opisałam im wszystko, co zdążyłam zapamiętać.

- Wow- podsumowały wspólnie.

"Chciałam" - Justyna Wysocka



Chciałam być tylko szczęśliwa. Dostać kawałek nieba. Malutki kawałeczek. Odrobinkę.

Po co?

Po co dziecku daje się czekoladę? W jakim celu dorosły kupuje sobie wypasiony samochód? Po co nastolatce fajna bluzka? Pytanie brzmi: po co to wszystko?

Dobrze, odpowiem na to pytanie. Żeby zaznać odrobinę szczęścia i bliskości. Żeby być szczęśliwym, choć przez chwilę i mieć coś od życia.

Z kim?

Z jedyną osobą, którą zdążyłam naprawdę pokochać w swoim krótkim, spokojnym życiu. Zastanawiasz się, dlaczego niebo? Ponieważ jest piękne, nieograniczone i rozgwieżdżone nocą. Ponieważ niebo jest marzeniem. Jest takie samo jak on.

Piękne-jak sylwetka mojego ukochanego.

Nieograniczone- niczym umysł jego.

Rozgwieżdżone- jak uśmiech soczystych ust…

Marzenie- ponieważ jest marzeniem wielu kobiet.

Pewnie myślisz, że zwariowałam, postradałam zmysły. Owszem! Zwariowałam przez i dla niego!

Dlaczego przez niego?

Bo jako jedyny mnie rozumiał, kochał. I wbrew mojemu zapewnianiu, że sama dam sobie radę ze wszystkimi problemami i przeciwnościami trwał przy mnie i wspierał na duchu. Wierzył, że gdzieś tam, na dnie jest we mnie wrażliwa, mała, przestraszona dziewczynka. To on ją odkrył i zaopiekował się nią. Po prostu ze mną był. A gdy miałam parszywy humor, robił z siebie błazna, byleby mnie rozśmieszyć.

Dlaczego przez…?

Ponieważ jak szybko ogarnęło mnie to uczucie, tak szybko się ulotniło. Stał się zimnym, nieczułym, draniem. Zapomniał, ze ja też mam uczucia. Nie słuchał mych próśb, błagań, nie słuchał mnie. Nie wiedział, że jednostronna miłość mnie zabija. Że jego „odkochanie się” mnie niszczy.

Ale przecież wiedziałam, jaki jest. Wiedziałam, że żadnej nie przepuści i mimo to zaufałam mu. Jednak nie przewidziałam, że zdolny jest mnie zdradzić. Będąc ze mną, iść do innej kobiety. Porzucić jak starego, niekochanego przez nikogo psa. Tak po prostu powiedzieć: Koniec z nami. To było chwilowe.

Powiesz mi, że czyjejś miłości nie można kupić, nie można na nią zasłużyć, ani nie powinno o nią zabiegać. Masz rację. Ale czy to źle? Źle, że chciałam go powstrzymać przed odejściem. Że chciałam mieć blisko kogoś, kogo kochałam nad życie? Czy to było złe, że próbowałam jak tylko potrafiłam zatrzymać go przy sobie? Przecież tyle dla niego zrobiłam! Przez tyle musiałam przejść by z nim być. Tyle musiałam poświęcić! Wiem, to głupie, nie można nakazać komuś kochać na siłę! Jakby to było w ogóle możliwe…

Nie mogę pojąc, dlaczego odszedł… Przecież, gdy był ze mną miał praktycznie wszystko. Byłam wstanie zrobić dla niego wiele rzeczy.

Byłam naiwna i głupia. Byłam…

Dawałam się wykorzystywać! Teraz pewnie powiesz miłość jest ślepa. Zwłaszcza pierwsza, namiętna, niedojrzała.

Ale ja nadal jestem wstanie dla niego zrobić wszystko. Bo czyż nie posunęłam się do ostateczności? Która kobieta by to zrobiła? Lecz gdybym miała cofnąć czas, zrobiłabym to samo.

Głupia!

Po dwóch latach nadal jestem na każde jego skinienie. Wszystko, o co by poprosił i nie zawahałabym się.

Postępuję niemądrze! Wiem, że mnie nie kocha, że się mną zabawił, jednak nadal chcę z nim być.

Wariuję, gdy widzę jak dotyka tymi samymi dłońmi innej kobiety, jak szepce im do ucha zapewne delikatne komplementy. Przecież to samo mi robił!

Dostaję szału, gdy nie rozmawiam z nim kilka razy dziennie.

- Dlaczego to zrobiłaś?- Zapytał psycholog ze znużonym wyrazem twarzy. Był znudzony kilkugodzinnym siedzeniem w celi.

- Dlaczego zabiłam?

- Tak, dlaczego zabiłaś- powtórzył.

- Ponieważ chciałam być tylko szczęśliwa…- więźniarka zaczęła swoją historię od początku.

14 maj 2011

"Nie - obecność" - Anna Nogaj


niebieskie w niebieskie

okna czerwienieją zachodem slońc

wypijmy ten kielich zanim się


rozejdziemy wtedy lżej i na palcach

od siebie gdy nagle ręka rękę na twój ląd

a teraz to samo tylko w innych ujęciach


za oknem śnieg prószy się - bezradność

rzuca w nas bielą gdy niebieskie w niebieskich

a my na przekór budujemy dom

"zahaczyłam się" - Judyta Ciszewska


zahaczyłam się o świat
i to mi się podoba
choć kiedy biorę oddech
on nie zawsze
zdąży przełknąć ślinę



a kiedy stoi na granicy
mojej duszy z ciałem
zaczyna grać w pokera
wtedy ja robię krok do tyłu
ale tobą życie natchniona
wkładam ci poezję
do prawej, a raz lewej kieszeni



"Karty" - Justyna WYsocka


Dzisiaj znowu miała jechać do szpitala na chemię. Ostatnio często zastanawiała się, po co to wszystko? Po co przedłuża swoje życie skoro i tak jest ono najgorszej jakości? Praktycznie mieszkała w szpitalu, wszyscy z personelu znali jej imię, co było dowodem jej częstego przebywania w miejscu, tak bardzo przez siebie znienawidzonym. Nie chodziła na randki, dyskoteki, do kina. Nigdzie. Tak naprawdę nie prowadziła życia normalnej nastolatki, bo nią nie była. Ale zadając sobie te pytania przypominała sobie o Radku. On miał to szczęście i nie miał nowotworu złośliwego i wszystkich możliwych przerzutów. Miał zwykłego tętniaka. Przy raku to wygląda jak katar przy anginie. Czekał już miesiąc na operację i często pojawiał się w szpitalu, jednak datę wyznaczyli mu już za kilka dni.

- Jak się czujesz?- Pogłaskała ją mama czule po policzku. Widziała, że chemia była dla Kasi ciężka do zniesienia. Jak zawsze, tak i tym razem nie obyło się bez konwulsji. Nim zdążyła odpowiedzieć do sali weszła pielęgniarka przyprowadzając ze sobą Radka.

- Jak się czujesz, kochanie?- Zapytała kładąc dłoń na jej czole- Masz gorączkę. Zaraz zawołam lekarza. Powiedziała, po czym wyszła razem z mamą dziewczyny.

- Wyglądasz fatalnie Kate- Radek usiadł w nogach łóżka. Zawsze zwracał się do niej w zagranicznej wersji imienia Katarzyna.

- Twoja szczerość jest powalająca- ledwo, co powiedziała te słowa, pochyliła głowę nad miską i zwymiotowała wodą. Chłopak podszedł do niej i gładził delikatnie po plecach chcąc ulżyć cierpieniu swojej przyjaciółki. Początkowo Kate nie lubiła, gdy Radek był w pobliżu podczas jej chemii. Wolała, żeby nikt jej nie widział w takim stanie, ale gdy nie odpuszczał zaczęła się przyzwyczajać, aż w końcu pragnęła jego obecności.

W chwili, gdy miała mu wyznać swoją wdzięczność do sali wszedł lekarz przyglądając się jej ze zmartwieniem. Wiedział, że śmierć w jej przypadku jest nie unikniona, zadawał sobie natomiast pytanie: kiedy? Chcąc zamaskować swoje smutne myśli przywołał na twarz sztuczny, wyćwiczony uśmiech lekarski.

- Doszły mnie słuchy, że moja ulubienica ma gorączkę- włożył jej urządzenie do ucha i po chwili wyjął sprawdzając temperaturę.- Rzeczywiście, masz stan podgorączkowy, ale nie przejmuj się tym, to jest jeden z elementów chemii. Organizm tak reaguje na podawanie tego leku. Uśmiechnął się do młodych i spojrzał na zegarek.

- Jeszcze troszkę się pomęczysz i będziesz wolna, Kasiu. Skinął głową na odchodnym i wyszedł.

Czas szybko jej mijał z Radkiem. Chłopak zawsze umiał ją rozbawić i zająć czas wtedy, gdy tego potrzebowała. Był jedyną osoba, która patrzyła na nią bez litości i współczucia. Nawet jej mama, choć starała się to ukryć patrzyła na nią ze strachem. Gdy jej żołądek się uspokoił i nie miała już żadnych odruchów wymiotnych wyszła ze szpitala u boku Radka, podparta na ramieniu swej rodzicielki.

Podczas ostatnich dwunastu miesięcy Radek stał się dla mamy Kasi, niczym syn. Cieszyła się, że jej córka ma kogoś, z kim może porozmawiać i nie czuć się skrępowana swoim wyglądem a szczególnie brakiem włosów. Gdy wypadły, przeżyła załamanie, z którego wyszła dzięki niemu. Jakże było wszystkich zdziwienie, gdy pokazał się w ogolonej głowie. Kasia wyśmiała go, ale w głębi była zadowolona, że zrobił to dla niej. Natomiast Dorota- mama Kasi nie mogła wyjść z podziwu dla Radka. Dla niej to było coś więcej niż obcięcie włosów, to była oznaka solidarności z jej dzieckiem.

- Kate.- Przerwał ciszę Radek- Co powiesz na kino jutro? Tylko się nie migaj, już ja cię znam.- Posłał jej chytry uśmieszek.

Kasia się wahała. Nie lubiła przebywać między ludźmi, ponieważ nie znosiła ciekawskich spojrzeń posyłanych pod jej adres.

- Dobrze- Powiedziała zdziwiona, swoją uległością. Nie była sama, ponieważ Radek i Dorota zareagowali podobnie.

- To wpadnę po ciebie o dwudziestej ok.?

- Zgoda- uśmiechnęła się i wsiadła do samochodu zamykając za sobą drzwi.

Nie ubierała się specjalnie szykownie, bo wychodziła z założenia, że co by nie włożyła, brak włosów wszystko psuje. Radek zjawił się punktualnie. Kate nie czuła się najlepiej po wcześniejszej chemii, ale przysięgła sobie, że dziś nie będzie mowy o chorobie. Choć na jeden dzień zamieni się w nastolatkę bez problemów. Zwykłą dziewczynę.

- Ładną masz chustkę- skompelentował Radek nakrycie głowy Kasi.

- Przynajmniej nie odstrasza ludzi jak inne- zaśmiała się przypominając swoje chustki w czaszki.- A tak w ogóle to, na co idziemy?

- Zobaczysz- uśmiechnął się i podał jej rękę dodając tym samym otuchy.

Po kupieniu biletów i popcornu, Radek zaprowadził ją na salę kinową. Usiedli na końcu zgodnie z prośbą Kasi i oglądali film z zaciekawieniem. Dla niej to było coś więcej niż zwykły film, to było złudzenie normalnego życia, za którym tak bardzo tęskniła, a którego już nigdy mieć nie miała. Rzadko się uśmiechała, a jak już to robiła to zawsze gdzieś tam, na dnie czaił się smutek, który zawsze wygrywał. Ale nie tym razem. Chłopak mógł się domyślać, co czuje dziewczyna i dlaczego tak zwyczajna rzecz jak wyjście do kina, sprawiła, że jej twarz się rozjaśniła. Przyrzekł sobie, że od tej pory będzie częściej z nią wychodził, bo mimo tego, że tak unika ludzi potrzebne jej towarzystwo. Po filmie chciał ją zabrać gdzieś jeszcze, ale zdecydował się jej nie przemęczać, bo widział, mimo jej zapewnień, że wszystko w porządku, iż jest już zmęczona. Odprowadził ją do domu, oddając w ręce rodziców dziewczyny. Na pożegnanie powiedział jeszcze, że nazajutrz ma operację i wycinają mu tętniaka.

W szpitalu jadąc na salę operacyjną zastał na korytarzu Kate. Ledwo, co mogła usiedzieć na krześle. Była bledsza i jakby bardziej zmęczona niż poprzedniego dnia.

- Nie dość ci szpitali, co Kate?- Zażartował. Podeszła do jego łóżka na chwiejnych nogach.

- Ty zawsze jesteś ze mną, gdy ja mam chemię, wiec się odwdzięczam- uśmiechnęła się, ale widać było, że sprawiło jej to trochę trudu. Była bardzo osłabiona.

- Hej- złapał ją za rękę w uspokajającym geście- to tylko tętniak, nic mi nie będzie, wytną mi go i będę jak nowy.

- Przepraszam, po prostu to, co innego jak się czeka. To zawsze ja jestem tą, na którą wszyscy czekają. Zaśmiał się cicho.

- Choć raz możemy się zamienić rolami. No już, nie denerwuj się. Nic mi nie będzie. Za to ty wyglądasz nie najlepiej. Powinnaś odpocząć.- Ścisnął mocniej jej dłoń i puścił.- Czekaj tu na mnie.- Ostatnie słowa wypowiedział poważnie.

- Zaczekam- szepnęła.

Posłał jej ostatni uśmiech i zniknął za drzwiami wraz z pielęgniarką.

Operacja Radka minęła bez żadnych komplikacji, natomiast po jego zbudzeniu wszystko się zmieniło, miało być szczęście, a były łzy. Gdy otworzył oczy ukazał mu się rozmyty obraz mamy. Potem do jego uszu dotarł dziwny dźwięk. Szloch. Zamrugał kilkakrotnie by pozbyć się mgły z oczu i spojrzał na poczerwienioną od płaczu twarz matki.

- Mamo? Co się dzieję?- Zapytał niespokojnie. Chciał się podnieść, ale był zbyt słaby.

- Widzisz synku, gdy cię operowali, stan Kasi się pogorszył… Miała krwotok wewnętrzny. Lekarze próbowali wszystkiego, ale… Ona… ona nie żyje. Już nie cierpi.

- Ale… ale obiecała. Obiecała mi, że na mnie zaczeka!- Krzyknął w rozpaczy.- To nie tak miało być! Nawet się z nią nie pożegnałem.

Łzy wściekłości spłynęły po jego policzku. Mama chłopaka przytuliła go mocno do swej piersi

- Wiem synku, wiem. Ale Kasi jest lepiej tam gdzie jest. Nie czuje bólu, przecież nie chciałbyś żeby cierpiała.

- Ale to boli mamo, to tak strasznie boli.

Oboje siedzieli długo obejmując się i pocieszając swoja obecnością.

- Nie chcę jej zapomnieć- powiedział drżącym od kotłujących się w nim emocji głosem.

- Nie zapomnisz, Kasia … była osobą, której się nie da zapomnieć. Była wspaniała.

- Będę za nią tęsknił.

8 maj 2011

Justyna Wysocka



Justyna Zofia Wysocka, ur. 15 maja 1993r. w Staszowie. Absolwentka Publicznego Gimnazjum nr 1 im. Tadeusza Kościuszki w Staszowie. Obecnie uczennica IV Liceum Ogólnokształcącego im. Hanki Sawickiej w Kielcach na profilu prawniczym. W czasach gimnazjalnych należała do Związku Harcerstwa Polskiego. Była zastępową w II Staszowskiej Drużynie Harcerskiej „Knieja”. Ma dwójkę starszego rodzeństwa - siostrę Ewelinę i brata Damiana. Wolne chwile spędza na zagłębianiu się w lekturze swoich ulubionych książek. Jest wielką miłośniczką Carlosa Ruiza Zafona i Jodie Picoult. Gust muzyczny posiada dość niekonwencjonalny, bo przy swym delikatnym usposobieniu, jest fanką cięższych brzmień- z pasją słucha Linkin Park czy System Of A Down. Po ukończeniu liceum, zamierza studiować psychologię.