11 sty 2010

"miłość skrada się od zawietrznej" - Marcin Dydyna




dawniej byłem zwykłym zjadaczem pragnień
gdy pierwszy raz zacisnęła mi na szyi pętlę
otworzyłem szeroko usta
zacząłem domyślać co niedopowiedziane

później było prościej
wplątywałem ją w siebie by na koniec
otwierać żyły

świty wcierałem w zapomnienie
o zmierzchu zapalałem świeczkę
ostrzyłem noże
wpadałem na nią jak ślepy
bez psa przewodnika co urwał się ze smyczy
za suką

próbowałem wielokrotnie
za każdym razem celniej
silniejsza po kolejnym cięciu
odradzała się w miejscu
gdzie ją mordowałem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz