29 mar 2010

Opinia p. Izabelli Fietkiewicz-Paszek na temat wiersza "Pacierz" - Marka (Ciućki) Olszewskiego



"Pacierz" - Marek (Ciućka) Olszewski

Boże spraw by znikło zło wtedy powiem że warto było
dla kilku strof tłumaczyć się wszystkim dlaczego mnie napisałeś

tylko jedna prośba

Tomasz Śnieciński



Lecz nim zaśpiewasz mi kołysankę przy krzyżu...

- Wiesz. Tym kamiennym, pod którym się spotykamy.

Muszę nauczyć Cię modlitw znalezionych na całej długości linii,

pod której szukałem Ciebie i matki. Muszę pokaleczyć dłonie.

Wybacz, ale nie zniosę obrazu siebie w Tobie, bez siebie.

Dłonie mężczyzny muszą być zmęczone, szorstkie,

ubrane w grubą wołową skórę. Linie papilarne wypełnione węglem

którym rozpalasz ognisko domowe, ziemią na której uprawiasz dom,

zaprawą - którą ów dom budowałeś i drobinkami asfaltu.

Przecież to Ty musisz wędrować, szukając swojego miejsca,

a nie miejsce... Nie talerz, który sam kładzie się pod nos!

Nie. Nie synu. Nie pozwolę, by ubrano Cię w kiecki i lekką bieliznę.

Nie podam ciepłych skarpetek na dzień dobry słońcu i nie zbiorę

spoconych pozostałości poprzedniego dnia, spod Twojego łóżka.

Nie mógłbym spokojnie napić się wódki ze Świętym Piotrem,

gdyby Twoje ciało miało pozostać aksamitem otulonym w satynę.

Ale najpierw nauczę Cię słuchać. Szukać odpowiedzi w słowach wiatru,

oknach wdzierającej się do domu biedy, którymi można wyjść,

ale nie zbyt prędko, bo należy się z nią zaprzyjaźnić - a kto tam wie,

co licho przyniesie kiedyś, gdzieś. Musisz poznać moją przyjaciółkę.

Niejednokrotnie w życiu się na nią natkniesz - zabierze Ci kogoś bliskiego,

ale Ciebie będzie strzec - jak strzegła mnie, pamiętając dzikie spacery.

Tak synu. Poznałem wiele ciał kobiecych, można je wszystkie zapomnieć,

jednak tego jednego, nie zapomnę nigdy, bo dłoń śmiertelnika przenika

przez coś, co mnie było dane dotknąć i co dotykało mnie.

Muszę nauczyć Cię widzieć drzewa. Nie takie jak sądzisz. Nie te które rosną

i przewracają się ścinane, łamane, albo wyrywane. Prawdziwe drzewa

nie umierają nigdy, kontynuują się Tobą i tym, co urodzisz, napiszesz,

albo zabijesz, zapominając tekstu pacierza wyssanego od ojca.

Musisz o nie dbać i uczyć je modlitw znalezionych na całej długości linii...

Matka nauczy Cię miłości mlekiem płynącym z piersi, wierszy lekkich,

wierszy zawiedzionych, wierszy ze łzą spływającą po policzku

i tych z nutą moralizującą, że to, że tamto i że nie inaczej. Słuchaj matki.

Nie otworzy jednak ran, nie zerwie szwów, by pozostały szerokie blizny.

Nie nauczy Cię z godnością odchodzić z przegranego pola walki

i walki z góry przegranej, której niejednokrotnie będziesz musiał się podjąć.

Taka jest prawidłowość. Słońce nigdy nie popłynie wzdłuż południka,

a kamień upuszczony zawsze spadnie w dół.

Słyszałeś, co śpiewają ptaki? Słuchaj ich. Kiedyś, z wiosną

polecisz jak one. Matka zapłacze, a ja Ci powiem...

Ja Ci nic nie powiem. Ty będziesz czytał moje słowa z milczących ust.

16 sty 2010

Opinia:

Może rozumiejąc stylizację, powinnam się pogodzić z pewnym „stylistycznym obciążeniem”, a jednak np. zaimkowy tryptyk Cię Ciebie Tobie na przestrzeni 3 wersów razi, nic nie poradzę. Gdzieniegdzie interpunkcja się pogubiła, myślę, ze to drobiazg, nad którym bez bólu można popracować.
Są fragmenty piękne, bardzo – choćby: „Ale najpierw nauczę Cię słuchać. Szukać odpowiedzi w słowach wiatru,/ oknach wdzierającej się do domu biedy, którymi można wyjść,/ ale nie zbyt prędko, bo należy się z nią zaprzyjaźnić - a kto tam wie,/ co licho przyniesie kiedyś, gdzieś”, są wpadki - jak tu: „kamień upuszczony zawsze spadnie w dół” (w górę spadać się nie da, są miejsca, gdzie warto by „oczyścić tekst” – np. „Słyszałeś, co śpiewają ptaki? Słuchaj ich. Kiedyś, z wiosną/ polecisz jak one.” (można na kilka sposób uprościć ten fragment uciekając od ich-one). Jest też coś, co do mnie i we mnie - jako czytelnika - trafia najsilniej, ironia, świeżość, własny głos w sprawie, jak tu - „Nie. Nie synu. Nie pozwolę, by ubrano Cię w kiecki i lekką bieliznę./ Nie podam ciepłych skarpetek na dzień dobry słońcu i nie zbiorę/ spoconych pozostałości poprzedniego dnia, spod Twojego łóżka./ Nie mógłbym spokojnie napić się wódki ze Świętym Piotrem”. I za to lubię ten wiersz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz