22 lut 2010

Opinia p. Leszka Żulinskiego na temat wiersza "Pacierz" - Marka (Ciućki) Olszewskiego



Boże spraw by znikło zło wtedy powiem że warto było
dla kilku strof tłumaczyć się wszystkim dlaczego mnie napisałeś
tylko jedna prośba

Tomasz Śnieciński


Lecz nim zaśpiewasz mi kołysankę przy krzyżu...
- Wiesz. Tym kamiennym, pod którym się spotykamy.
Muszę nauczyć Cię modlitw znalezionych na całej długości linii,
pod której szukałem Ciebie i matki. Muszę pokaleczyć dłonie.
Wybacz, ale nie zniosę obrazu siebie w Tobie, bez siebie.
Dłonie mężczyzny muszą być zmęczone, szorstkie,
ubrane w grubą wołową skórę. Linie papilarne wypełnione węglem
którym rozpalasz ognisko domowe, ziemią na której uprawiasz dom,
zaprawą - którą ów dom budowałeś i drobinkami asfaltu.
Przecież to Ty musisz wędrować, szukając swojego miejsca,
a nie miejsce... Nie talerz, który sam kładzie się pod nos!
Nie. Nie synu. Nie pozwolę, by ubrano Cię w kiecki i lekką bieliznę.
Nie podam ciepłych skarpetek na dzień dobry słońcu i nie zbiorę
spoconych pozostałości poprzedniego dnia, spod Twojego łóżka.
Nie mógłbym spokojnie napić się wódki ze Świętym Piotrem,
gdyby Twoje ciało miało pozostać aksamitem otulonym w satynę.
Ale najpierw nauczę Cię słuchać. Szukać odpowiedzi w słowach wiatru,
oknach wdzierającej się do domu biedy, którymi można wyjść,
ale nie zbyt prędko, bo należy się z nią zaprzyjaźnić - a kto tam wie,
co licho przyniesie kiedyś, gdzieś. Musisz poznać moją przyjaciółkę.
Niejednokrotnie w życiu się na nią natkniesz - zabierze Ci kogoś bliskiego,
ale Ciebie będzie strzec - jak strzegła mnie, pamiętając dzikie spacery.
Tak synu. Poznałem wiele ciał kobiecych, można je wszystkie zapomnieć,
jednak tego jednego, nie zapomnę nigdy, bo dłoń śmiertelnika przenika
przez coś, co mnie było dane dotknąć i co dotykało mnie.
Muszę nauczyć Cię widzieć drzewa. Nie takie jak sądzisz. Nie te które rosną
i przewracają się ścinane, łamane, albo wyrywane. Prawdziwe drzewa
nie umierają nigdy, kontynuują się Tobą i tym, co urodzisz, napiszesz,
albo zabijesz, zapominając tekstu pacierza wyssanego od ojca.
Musisz o nie dbać i uczyć je modlitw znalezionych na całej długości linii...
Matka nauczy Cię miłości mlekiem płynącym z piersi, wierszy lekkich,
wierszy zawiedzionych, wierszy ze łzą spływającą po policzku
i tych z nutą moralizującą, że to, że tamto i że nie inaczej. Słuchaj matki.
Nie otworzy jednak ran, nie zerwie szwów, by pozostały szerokie blizny.
Nie nauczy Cię z godnością odchodzić z przegranego pola walki
i walki z góry przegranej, której niejednokrotnie będziesz musiał się podjąć.
Taka jest prawidłowość. Słońce nigdy nie popłynie wzdłuż południka,
a kamień upuszczony zawsze spadnie w dół.
Słyszałeś, co śpiewają ptaki? Słuchaj ich. Kiedyś, z wiosną
polecisz jak one. Matka zapłacze, a ja Ci powiem...
Ja Ci nic nie powiem. Ty będziesz czytał moje słowa z milczących ust.

Ważna treść – ojciec rozmawia w myślach z synem... Dobry temat i pomysł na wiersz, bowiem w tych relacjach zawsze kryją się ważkie przeżycia i przesłania. I to wszystko, co mogę zaliczyć na plus. Ponieważ ten wiersz jest przegadany, rozwleczony, jego broda ocieka nadmiernym tłuszczykiem liryzmu, w kilku momentach pretensjonalnym. Można by tak ten tekst ciągnąć i ciągnąć w nieskończoność. W tym temacie (problemie?) wolę utwory „męskie”, rozmowy szorstkie w swej czułości i czułe w swej szorstkości, jakiś dramatyzm wzajemnych relacji, a nie wykład o wzruszeniach i pouczenia pedagogiczne. Owszem, jest tu kilka cennych refleksji egzystencjalnych, ale to, co napisałem w poprzednim zdaniu – dominuje. Ale wierzę w tego Autora. Widać tu pewną potencję liryczną i intelektualną; teraz trzeba ćwiczyć zwięzłość...

1 komentarz:

  1. Znam wiersze Marka. Zawsze bardzo chętnie do nich zaglądam. Jak i do tego. Dziękuję za lekturę.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń