5 sie 2009

"Rdzawy, czarna i stara, szara sowa" - Marek (Ciućka) Olszewski



Płaczą zmęczone strychniną trzewia,
zdejmując dłonie z kierownicy,
gdy słyszę słowa ponad słowa,
będące krzywym zwierciadłem.

Milczę w echu zwątpienia,
któremu obce są uderzenia tłoków
i frezujące piastę łożyska.
Milczę nie żałując tłustych łez,
bowiem na tej mikronowej nici
można unieść więcej niż napisano.

Można,

jednak czy ktoś to zauważa?
Jest mnie zbyt wiele,
gdzie być nie powinno,
choć bez tego nie było by nic
i nawet ściany straciły by kolor,
jak podrdzewiały kaloryfer z toalety.

A może to ja już oślepłem?
Szukam zbyt wiele
i ponad wartości, wartością nie będące.
Może nie ma już nic
i leżę pod zbutwiałym krzyżem rowu?

Może,

Ale czy to coś zmienia?

Zegar nie kręci się naturalnie,
wskazówka ściera znaki i symbole,
pozostawiając białą plamę minionego czasu
- jak gdyby nic się nie wydarzyło
i tu rodzą się wątpliwości sensu,
na kanwie opowieści i przykładów
widzianych ostatnimi dni.

Po co? Jak i po co ten wiersz,
którego puentą jest tępy wzrok,
podróżujący krawędzią ostrza brzytwy?

To rozumie chyba tylko rdzawy kot,
z czarnej wstęgi o białych obszyciach,
który najwyraźniej sczytał głębię źrenic
i mała-czarna, nie pasteryzowana, grzeszna,
z woalką na karmazynowej krawędzi
po niewłaściwie zerwanej banderoli.

A stara sowa?

Stara sowa jest jak szara, tak gruba
i swoje po swojemu wie.
06 lip 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz