25 kwi 2009

Opowiadanie pt. "Zapiski Dzikuski" - Rozdział I - Gravissa



Z głośnym westchnieniem usiadłam na łóżku. Jak narazie był to jedyny mebel w klitce zwanej moim pokojem. Na ścianach łuszczyła się szara farba, a parkiet na podłodze był cały porysowany, noszący ślady obecności poprzednich właścicieli. Rzuciłam dwie walizki na podłogę. Był to jedyny mój dobytek. Było tego niewiele - głównie ubrania, trochę pamiątek po mamie i przybory toaletowe. No tak.... jutro pierwszy dzień na uczelni... Z tymi myślami zasnęłam zmęczona podróżą, leżąc w zakurzonych ubraniach na łóżku.

_____

-Wychodzę! - krzyknęłam zamykając za sobą drzwi. Miałam na sobie bladożółty sweter - jedyna ciepła rzecz którą miałam w walizce - nie zdążyliśmy kupić nic cieplejszego. Zresztą i tak nie byłoby mnie stać na modne ubrania. Szłam zakurzoną ulicą starając się nie zwracać uwagi na to, że ludzie ciekawie mi sie przyglądają. Nie dziwię się, biorąc pod uwagę moje ubranie.

Wreszcie dotarłam na uczelnię. Był to prostokątny, jasnożóły budynek ze sterczącą pośrodku wieżą i pociągłymi oknami. Sprawiał wrażenie nudnego, ale mimo to, niedając się zwieść pozorom weszłam do halu. Kilka osób odwróciło głowy w moim kierunku. Pewnie zdziwili się, że ktoś taki jak ja, dostał się na tak prestiżowy uniwersytet.

- Hej, dzikusie, czego tu szukasz? - jakiś chłopak zwrócił się do mnie zaczepnie. Odwróciłam wzrok, udając że go nie zauważyłam. Wiedziałam, że prędzej czy później narażę sie na docinki, ale czemu już teraz?! Niezrażona odebrałam plan wykładów od sekretarki. Właśnie zaczynał się pierwszy wykład.

Schody wiodące do pomieszczenia były krótkie i mosiężne, zakończone potężnymi, okutymi drzwiami. Otworzyłam je najbardziej cicho, jak to było możliwe i weszłam do pomieszczenia kierując się do ostatniego rzędu ławek - nie chciałam by mi się przyglądano, a jednocześnie miałam zamiar pobieżnie obejrzeć ludzi, z którymi miałam studiować.

Gdy wykład się skończył ruszyłam w kierunku stołówki, gdzie unosił się smakowity zapach. Podeszłam odrazu do stolika - nie wzięłam ze sobą pieniędzy, z resztą obiady w domu i tak wychodziły taniej.

- Głucha jesteś czy co? Pytałem cię o coś wcześniej. - podszedł do mnie ten sam chłopak, który zaczepił mnie w halu. Jeszcze tego brakowało.

- Zostaw ją, Ok? - niespodziewanie do rozmowy włączył się skośnooki młodzieniec, którego zauważyłam na sali wykładowej.

- A to czego chcesz, żółtku? - chłopak wyraźnie był rasistą i szukał zaczepki. Skośnooki rzucił się na blondyna z pięściami popychając go i krzycząc:

- Uważaj z kim zadzierasz! Masz coś do mnie?

Przyglądałam się ogłupiałe szamotaninie.

1 komentarz:

  1. Na początku drobne potknięcia ortograficzne i stylistyczne - na razie piszemy oddzielnie, od razu- także.
    Miałam na sobie bladożółty sweter - jedyna ciepła rzecz którą miałam w walizce - nie zdążyliśmy kupić nic cieplejszego - tu zamieniłabym słowo "miałam" na coś inszego, bo się powtarza.

    Otworzyłam je "najbardziej cicho" - ten zwrot jest niefortunny, nie lepiej najciszej?



    Schody wiodące do pomieszczenia były krótkie i mosiężne, zakończone potężnymi, okutymi drzwiami. Otworzyłam je najbardziej cicho, jak to było możliwe i weszłam do pomieszczenia kierując się do ostatniego rzędu ławek - nie chciałam by mi się przyglądano, a jednocześnie miałam zamiar pobieżnie obejrzeć ludzi, z którymi miałam studiować.

    Gdy wykład się skończył ruszyłam w kierunku stołówki, gdzie unosił się smakowity zapach. Podeszłam odrazu do stolika - nie wzięłam ze sobą pieniędzy, z resztą obiady w domu i tak wychodziły taniej.


    Przejście między tymi dwoma sekwencjami jest za ostre. Brakuje tu czegoś...

    Oprócz tych "gałganków" jest wspaniale. Napięcie utrzymujesz, stopniowo je rozwijając. Styl na piątkę! Widać, że masz dużą kulturę słowa i jesteś oczytan~ą osob~ą,


    pozdrawiam
    an

    OdpowiedzUsuń