z dedykacją dla Żony – Karoliny Olszewskiej
Operą nie ziarno piasku na pustyni i nie kosmos
poza granicami rodzinnego ogrodu.
Pamiętasz Miła ten czas?
Parujące ciała kochanków pod pokładem Titanica
na kilka chwil przed odpłynięciem czarną aksamitką
poza linię rozbudzonej wyobraźni,
Ty i ja.
A kiedy bawiłem się bladymi dłońmi,
pomiędzy ich rysy wplatając labirynty dróg lokalnych,
spajających dwie obce sobie warstwy kultury,
Ty rozsunęłaś kurtyny teatru bez scenariusza,
by akt nieskończony trwał.
Rozbijały się w ogniu orły, jastrzębie, kruki i wrony,
skrzydłami ścinając głowy sosen, świerków,
generałów, księży i Prezydenta Polski.
Krzyż podzielił braci na tych co z gliny
i masy glinopodobnej ulepionych,
a my wciąż tacy sami.
Pomiędzy nutami zmieszanych oddechów
malujemy pięciolinię opery
pod batutę klucza wielkiej niewiadomej.
Rozpadną się gipsowe figury pańskich ogrodów,
kwiaty zwiędną, ich miejsce zajmie chwast.
Zrównają się zagony młodzieńczych pocałunków
z bruzdami starych zmęczonych twarzy.
Pamiętasz Miła ten czas?
Parujące ciała kochanków pod pokładem Titanica
na kilka chwil przed odpłynięciem czarną aksamitką
poza linię rozbudzonej wyobraźni,
Ty i ja.
A kiedy wracam do podziemi kieleckiego Tesco,
do rogu kawiarenki z Edgarem Poe
i na alejki których szeptem wcierałaś mnie
w beton i granit krajobrazu tego miasta,
słyszę śpiew drżących w tle tajemnicy jutra strun.
I choć milczą już śląskie familoki,
gotycki kościół w Żorach
park, cegielnia i zamknięty dworzec kolejowy,
to wciąż pozostaję tym samym chłopcem
z krwawą różą na ustach, piórem, bursztynem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz