Strumień, tam gdzie wytryskał z ziemi, tworzył małe jeziorko, a Salmakis, w turkusowym płaszczu, rozczesywała długie włosy patrząc w jego zwierciadło, kiedy zaś wygładziła włosy splątane nocą, by założyć na nie wieniec, przestawały się jej podobać, może zwierciadło wody nie było gładkie, rozpuszczała je więc i czesała na nowo, ciągle na nowo, dziś nazwalibyśmy ją wariatką, nie robiła nic innego, tylko się czesała, i tak upływało jej życie.
Peter Nadas „Opis antycznego fresku”
Moje włosy o barwach najciemniejszych winnic,
a cierpliwą posługą bladych palców rozplatam
bachiczne trucizny: tak można czesać łuny pożarów,
ogony komet i dzikich zwierząt, czynne wulkany.
Ale ja już pachnę deszczem, a bliźniacze niebo
trzymam na pociechę: tam nocami wschodzi ogródek
i białe gwiazdy kwitną płytko pod powierzchnią.
Niżej poluje antyczne bóstwo – stary harpunnik;
on ściska mocno lśniący trójząb, wyszarpując nad fale
kości samotnych nurków (które błyszczą jak szlachetne
minerały), włosy młodych dziewcząt śniących głęboko
długie koszmary, zbiory dziecięcych stóp, nakręcane upiory.
Więc nie zanurzam dłoni – tylko przez sekundę głaszczę
gwiazdę jak miłego kota i już na nowo układam zimne palce:
to pierwotny język demonów, jedyny jaki pamiętam
– chuda ręka powie wszystko, czego wargi nie mają komu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz