na zamkniętych oknach zraszają się ciężkie emocje
wydychane każdym zakłamanym słowem
pozornie pozwalają się dotknąć
i malować palcem po sobie obrazy
jednak każdy ciepły dotyk uwalnia
zamkniętą w oparach gangrenę
spływającą do gnijącej nabrzmiałej ramy
któregoś dnia szyby strzegące przed chłodem
wyjdą poza drewnianą orbitę
bo nie inaczej zakończyć się może pozostawianie cienia
w cieniu własnego wielkiego ja
brak słońca za plecami supervisora
płodzi w zdradzie małżeńskiej obsesje i paranoje
chore myśli odbijają się o ściany
pozornie zamkniętego pokoju
drzwi już dawno się wygięły ssąc parującą wydzielinę
***
już nawet silikatową farbą
nie zdołałem pokryć
pocącego się żalem sufitu
***
a ty wiesz maleńka
że ja też miałem swoje cztery ściany
nie pozwalałem im się spocić
okno zawsze było uchylone
a noski pudrowałem im słowem wyjętym z marzeń
rozłożyły się jak bukiet kwiatu
i pozwoliły tobie usiąść
w centralnym punkcie pokoju
a ja jestem tylko małym człowieczkiem
który nigdy nie przysłoni sobą cienia
drugiej połowy każdego kolejnego dnia
20 cze 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz