30 kwi 2009

Opinia Piotra Kaczorowskiego do wiersza Marka (Ciućki) Olszewskiego


Pierwsze szepty kieleckich alejek,
przemieszane z obrazami i... Pisałem o tym wielokrotnie.



Na Jesiennej dywany zawsze są takie same.
Drzewa. Nawet jeśli je wytną, to pozostaną.



Rodowici mieszkańcy znają ich imiona z fałszywych tabliczek,
ja zeskrobałem je z drżenia krawężników.
Betonowe molochy wokół Sandomierskiej
są tylko iluzją widzianą ludzkimi oczami.
Wystarczy uklęknąć, wbić dłoń w asfalt
i przesypując ziarenka wiekowej ziemi słuchać
opowieści królów spacerujących pod złotymi sklepieniami.

Przez park przebiega Krucza.
Czarne ptaki nie milkną nigdy,
dzień zawsze pozostaje dniem, tłumionym koronami dębów i klonów.
Nie prośmy doczekać w tym miejscu nocy.
Duchy i koszmary niech lepiej pozostaną
pod zadeptanymi kamieniami.

Wilcza krzyżuje się z Aleją Kamienic.
Nieistniejące latarnie strzegą przed mnichem ryjącym imiona w granitach,
zaś wilki wyczekują głupca, który się zapuści tutaj po godzinie dostępu.
Ktoś otworzył ranę na starym rynku nieopodal
- szept przestał być szeptem,
dzwony podkreśliły cierpienie stosów zwłok ludzkiej paranoi,
których krew wsączyła się w ciało tego miejsca.



Rodowici mieszkańcy nie poznając map podziemnych cieków,
skrzyżowali je sztucznymi arteriami i zdusili betonowymi piramidami,
które od formy grobów żywych ciał uciekły już dawno.


Nie szanuje już nikt świętości zapisanej w historii tego miejsca,
po której winno się chodzić wyłącznie bosą stopą.
Nie zna już nikt opowieści pierwszego człowieka z nad Silnicy,
który nie przestał przecież opowiadać,
pomimo iż pył pokoleń ludzkich błędów zapycha mu usta.

I choć Jasna przebiega równolegle do Ciemnej,
rodowici mieszkańcy spacerują czarnym asfaltem,
by czyste ziarenka kruszcu nie wpisały im prawdy
w podeszwy okrytych sztuczną skórą stóp.
18 kwi 2009




Młody poeta, a młodym poetą określa się 30, 35 latka, pisze o swoim mieście, w czym jest bardzo podobny do wielu wielkich literatów, przede wszystkim tych, którzy wyrośli na buncie i nadal żyją, wspomnę choćby Marka Nowakowskiego, Tadeusza Konwickiego, choć to prozaicy. W pierwszej strofie poeta nawiązuje do współczesności, i właśnie młodych poetów, którzy aby dopełnić obraz i postrzeganie rzeczywistości fascynują się i zajmują fotografią. Poeta pisze „pisałem o tym wielokrotnie”, czuję się tutaj cząstkę irytacji, może jeszcze nie frustracji, ale jak każdy człowiek i poeta musi przejść przez pewien próg, w jakiś sposób przekroczyć siebie, aby szlifować swoją własną formę, również mówi się, że poeta umiera i zmartwychwstaje z każdym wierszem, a w niektórych kręgach, że wiersz się rodzi jak mówiła o tym Pani Miłobędzka związana z Biurem Literackim i Odrą. Ładnie gra strofa „Na Jesiennej dywany”, ładnie zazębiają się te dwa sformułowania, i w tym złożeniu poeta powinien poszukiwać siebie, niejakiej dwuznaczności, która jednak całkowicie uzupełnia świat przedstawiony. Poeta pisze o drzewach i formułuje stwierdzenie, że nawet gdy je wytną pozostaną, i tu pragnę przypomnieć happening Pana Kawiaka, który aktualnie tworzy we Francji, happening z bodajże lat ’70, gdy zabandażował ścięte drzewa przy wydziale pedagogiki UMCS. Kolejna strofa przypomina Krzysztofa Siwczyka i jego pierwszy tomik „Dzikie dzieci”. Brakuje mi jednak czegoś co tak pięknie nazywa się po angielsku flow bądź jak śpiewała Grace Jones „Slave to the rythm”. Widzę również nieco nihilizmu w tych strofach, a poeta powinien poczuć przyjemność w rytmie codzienności i w jej metafizyce, w jej ułożeniu dostrzec głębię, którą powinien nam przekazać. W kolejnej strofie widać niejaką inspirację heavy metalem, czego poeta powinien unikać, mówię o stosie zwłok, krwi. Jednak jest coś pięknego w tym wierszu, coś co chyba sam poeta nie dostrzega, to że zna swoje miejsce jak nikt inny, to że zna tych wszystkich ulic, ma możliwość przemierzać ulicę swojego rodzinnego miasta, podczas gdy wielu ludzi musi emigrować, i żyć często na obczyźnie, która nie zawsze jest przyjazna obcym. Siłą tej poezji jest zagłębienie w miasto, jednak poeta, powinien nauczyć się nieść ciężar, ciężar odpowiedzialności bycia rodowitym mieszkańcem, i przede wszystkim być dumny z tego faktu, a może i z czasem, gdy podoła tej odpowiedzialności będzie w stanie dostrzec piękno, i będzie mógł dumnie nieść głowę zadartą w słońce, że jest mieszkańcem tego miasta. Poeta powinien docenić to, że ma tą możliwość, ma szansę przed sobą, którą nie tyle powinien wykorzystać, co nauczyć się przede wszystkim szanować i nauczyć się nieść ciężar odpowiedzialności bycia ważnym mieszkańcem tego miejsca na ziemi, które jak wynika z wiersza kocha i zna jak nikt inny. I skończę klamrą, tak jak Marek Nowakowski związany z pismem „Lampa” i Tadeusz Konwicki np. w „Wniebowstąpieniu” pisali głównie o Warszawie, nierzadko w podobny sposób jak poeta, tak poeta powinien pisać o Kielcach.

2 komentarze:

  1. Drogi Piotrze (jeśli mi można się tak zwrócić). Napisałem 'Rodowici mieszkańcy znają ich imiona z fałszywych tabliczek, / ja zeskrobałem je z drżenia krawężników.' - Nie jestem rodowitym mieszkańcem tego miasta i może dlatego mogę nań spojrzeć inaczej.

    Kiedy po raz pierwszy przekroczyłem granice tego miasta, usłyszałem szept ulicy Sandomierskiej ('Jesienna' z wiersza). Nie trafiają do mnie nazwy uliczek nadane przez władze takie, czy owakie. Miasto mówi do mnie, opowiada swoją historię. Krew i zwłoki to nie heavy metal, a przeszłość - wystarczy siąść w parku i posłuchać, co opowiadają ptaki, a opowiadają od pokoleń, przekazując sobie niezmienioną (niczym Koran) prawdę. Człowiek nie ma na to wpływu. Krucza przebiega przez park (równolegle do Ogrodowej) - nie znajdziesz jej na mapach (podobnie jak alei Kamienic i Wilczej). Jasna i Ciemna są symboliczne.

    Najprościej. Miasto w którym się urodziłem (Żory) jest mi matką, Kielce są niczym przyjaciółka, w której ramionach odnalazłem ulgę i która dzieli się ze mną swoimi tajemnicami (tajemnicami, których nie wyjawiła dzieciom).


    Mimo drobnej nieprawidłowości, jestem pod wrażeniem pow. tekstu i (jeśli można) podpisuję się pod końcowym zdaniem. Pozdrawiam i dziękuję za odmłodzenie (lżej jakoś) :D

    OdpowiedzUsuń
  2. hm... jakoś mnie ubodło stwierdzenie, że poeta coś ,,powinien", że ma nakaz pisania w jakiś określony sposób, że jego świętym obowiązkiem jest równać do standardu...

    pozdrawiam ciepło dyskutujących :-)

    OdpowiedzUsuń