9 mar 2009

Remake z wyostrzonym kontrastem społecznym



Popatrzyłem wczoraj przez okno i zobaczyłem czarne ptaki
płaczące pod polskim niebem nad chudymi gałęziami drzew.
Przypomniały mi, że kiedyś stałem pod domem krzyża
i rozdawałem ulotki z powielacza. Nosiłem cukier i herbatę
bohaterom zza łańcuchów, tulących klamki żorskiego ratusza,
a nocami orłom PRONu zakładałem korony...

Popatrzyłem na wspomnienia przez okno - szczelnie zamknięte,
by bieda nie wyniosła ostatniej kromki razowego chleba,
jak wszystkim tym, którzy uwierzyli w wartość swojego głosu.

Moskwę przeniesiono do Genewy, kartki mutowały
w umowy nie spłacalnych kredytów obcych banków.
Wywarzającego drzwi urzędnika bezpieczeństwa
zastąpił windykator o równie bezuczuciowym wyrazie twarzy.
Dzieciom odebrano zbyt drogie pomoce naukowe,
matkom darmową wizytę lekarza, którego recepty
są tylko niespełnialną listą życzeń dla klasy,
która przelewała krew, by czarne wołgi zamieniono
na luksusowe limuzyny.

Rozdając ulotki z powielacza, rozwijałem czerwone dywany
pod stopy politycznego iluzjonisty - błazna mamiącego oczy
obrazami mieszkań, pensji, emerytur i godnej śmierci.

Ojciec po ośmiu godzinach szychty pił piwo w szynku -
ja zaczynam kolejne osiem, by starczyło na czynsz
i kurteczkę dla niczego nie rozumiejącego dziecka.
By mleko było mlekiem, a nie mlekopodobnym produktem,
po którym nawet zęby nie będą miały fundamentów.

W osiemdziesiątych latach, matka zasłoniła mi oczy,
bym nie zobaczył, jak w sąsiednim bloku wyrzucano
patriotę z szóstego piętra. Współcześni bohaterowie
całują synów w czoło i sami wyskakują
z nie swoich już mieszkań. A miast kamieni,
do dna pociągają ich kolejne wezwania z banku.

Czarne ptaki płaczą nad polem stanu wojennego.
Na prochach nie wyrosną kwiaty,
póki hieny sobie będą malować maski krwią bohaterów,
których nazwiska są już tylko chwytem marketingowym.

8 mar. 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz