28 gru 2008

Trzynastką w dzień


jadę
za oknem ulica jak step
cisza gnieździ się w szczelinach
cegieł starych kamienic

jest siódma wślizguję się w dzień
powietrze pęka na dwoje
a miasto mruczy lubieżnie
głaskane pod sierść

słońcem
co jak blady płatek pergaminu
tłucze się o szybę
i goni i goni

jeszcze zakręt
i płynne przejście w skrzyżowanie
spojrzeń z pasażerem ósemki

przed wołaniem jego oczu
zasłaniam się
Beckettem

i wolno rozciągam wersy
bo wiem

za kolejną przecznicą
nie będę już sobą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz