siedzę przy tobie jak na brzeżku nieba
zaciskam palce na porcelanowej powierzchni twojej talii
boję się osunąć
chciałbym opasać cię ramionami
nie mogę
spoglądam w głąb ciebie rozmytym wzrokiem
to trwoga nie pozwala mi patrzeć
uzewnętrzniam się tobie
wyrzucam wspomnienia ostatnich godzin
truciznę błędów i przewinień
wylewam smutki
całą swoją gorycz
żółć
kwasotę
krwawię obumierającymi tkankami
kulę się od przejmującego chłodu podłogi
jestem wstrząsany siłą odśrodkową
boli całkiem przeciętnie
boli całkiem przeciętnie
spokojnie
już kończę
za chwilę wytrę usta i spuszczę wodę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz