Kiedy byłam mała
Ojciec wnosił mnie na barana do wody
Morze ciepłe i miękkie
Skrapiało chude stopy by szybciej rosły
Wtedy ojciec zrzucał mnie z ramion
Jak plecak po długiej podróży
- Teraz pływaj
I płynęłam
Papierowa łódka wycięta z najczystszej bieli
Origami z człowieka
Potem morze się kurczyło
Opadało
Jakby było liściem wykrzyczanym przez jesień
Dzisiaj znajomy głos
Woła przez ulicę
Więc biegnę jak kiedyś wyrzucając w górę ręce
Po piasku przemienionym w sól
Żadnego cudu nie było
Żółte kalosze rozchlapują kałużę
Miejscowy cyklop łypie dużym brudnym okiem
- Pływaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz