"gdy nakręcam pozytywkę" - Arleta Cłapa
ściany są wieszakiem dla okien, kopii przeszłości w ramkach
a Eleousa uczy matczynej miłości, której ikona nie mieści.
dziecko narzeka w chorobie, jest niczym drobna wierzba
o wiotkich gałązkach, jeszcze nie umie okiełznać emocji.
gdy puszczaliśmy latawce, pytało czy niebo da się przywiązać
do sznurka, przyciągnąć kołowrotkiem jak złotą rybkę.
Coś w tym jest, ale to jakieś takie niezborne. Obrazy trochę od Sasa do lasa. Autorka chce coś powiedzieć ważnego, ale jednocześnie chce to zrobić w sposób oryginalny. I tu przeszarżowała. Wiersz ciemny, skomplikowany, to nie znaczy nielogiczny o mało do siebie pasujących obrazach. Wiersz powinien być ciągłością logiczną, nawet dalekie skojarzenia winny wskazywać na swoje pokrewieństwo. Tu przeszkadza w odbiorze „oddzielność” obrazów. To tak, jakby ktoś rozsypał mozaikę (albo ją źle ułożył).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz