-Mao! - ojciec wołał mnie już od kilku minut, zmagając się z walizką Shoi. Jednak mi nie spieszyło się do wyjścia.
Kiedy mama umarła nie mogliśmy się pozbierać, ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, w końcu to matka w większości pracowała. Teraz, gdy ojciec dostał pracę w Oxfordzie musieliśmy się tam przenieść. Kazał mi zostawić wszystkich znajomych tu, w Kenii i pakować walizki. Nie pytał o zdanie. Ja wiedziałam, że jakoś sobie poradzę, w końcu skończyłam szkołę i dostałam się na Oxford. Ale Shoi? Miała dopiero 9 lat i zawsze była inna. Nie interesowała ją moda ani koleżanki - liczyły się tylko eksperymenty i zwierzęta.
- Hej, gdzie ty jesteś? - ojciec przyszedł do mojego pokoju. - Za godzinę mamy samolot!
Ciekawie Gravisso! Naprawdę dobrze się zapowiada. Nie wiem co będzie dalej, bo jeszcze nie czytałam żadnego z rozdziałów, ale prolog napisany jest lekkim piórem, dobrze i z polotem. Robi się od początku ciekawie, a to najważniejsze, bo czyż nie takie właśnie powinny być opowiadania. Emocje wzbudziłaś,
OdpowiedzUsuńgratuluję
serdecznie
an