Pierwsze szepty kieleckich alejek,
przemieszane z obrazami i... Pisałem o tym wielokrotnie.
Na Jesiennej dywany zawsze są takie same.
Drzewa. Nawet jeśli je wytną, to pozostaną.
Rodowici mieszkańcy znają ich imiona z fałszywych tabliczek,
ja zeskrobałem je z drżenia krawężników.
Betonowe molochy wokół Sandomierskiej
są tylko iluzją widzianą ludzkimi oczami.
Wystarczy uklęknąć, wbić dłoń w asfalt
i przesypując ziarenka wiekowej ziemi słuchać
opowieści królów spacerujących pod złotymi sklepieniami.
Przez park przebiega Krucza.
Czarne ptaki nie milkną nigdy,
dzień zawsze pozostaje dniem, tłumionym koronami dębów i klonów.
Nie prośmy doczekać w tym miejscu nocy.
Duchy i koszmary niech lepiej pozostaną
pod zadeptanymi kamieniami.
Wilcza krzyżuje się z Aleją Kamienic.
Nieistniejące latarnie strzegą przed mnichem ryjącym imiona w granitach,
zaś wilki wyczekują głupca, który się zapuści tutaj po godzinie dostępu.
Ktoś otworzył ranę na starym rynku nieopodal
- szept przestał być szeptem,
dzwony podkreśliły cierpienie stosów zwłok ludzkiej paranoi,
których krew wsączyła się w ciało tego miejsca.
Rodowici mieszkańcy nie poznając map podziemnych cieków,
skrzyżowali je sztucznymi arteriami i zdusili betonowymi piramidami,
które od formy grobów żywych ciał uciekły już dawno.
Nie szanuje już nikt świętości zapisanej w historii tego miejsca,
po której winno się chodzić wyłącznie bosą stopą.
Nie zna już nikt opowieści pierwszego człowieka z nad Silnicy,
który nie przestał przecież opowiadać,
pomimo iż pył pokoleń ludzkich błędów zapycha mu usta.
I choć Jasna przebiega równolegle do Ciemnej,
rodowici mieszkańcy spacerują czarnym asfaltem,
by czyste ziarenka kruszcu nie wpisały im prawdy
w podeszwy okrytych sztuczną skórą stóp.
18 kwi 2009
24 kwi 2009
"Bo ziemia powitała mnie najprawdziwszym słowem" - Marek (Ciućka) Olszewski
Kategoria:
Marek Olszewski
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz