w domu wita go szkielet psa. jak długo wył –
ostatnia myśl zanim zasnął na futrze rzuconym na podłogę.
tyle po niej zostało.
po wszystkim. chciał zanurzyć się w rzece,
widział to dawno w amerykańskim filmie - ciemne wody hudson
i białe ciało. kontrast, oczyszczenie, niepewność.
nadzieja. oglądana z każdej strony, wytarta jak srebrnik.
czas zatruł źródła, już brakuje sił by uwierzyć w odkupienie.
liczy psie kości jak własne.
28 lut 2009
na wolności
Kategoria:
Robert Wieczorek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo interesujący wiersz.
OdpowiedzUsuńWidziałam już ten wiersz, w nieco innej formie. Raczej słynę z nie-rozpisywania się w wierszach i może dlatego tamta wersja wydawała mi się pełniejsza. Pełne policzki są piękne, choć i tym zaostrzonym zarysom trudno piękna ująć.
OdpowiedzUsuńPrzygnębiające wersy, dobitnie prawdziwe. I o to w tym chodzi, żeby zostały wzbudzone emocje. Ja dostałam gęsiej skórki, po przeczytaniu ostatniego wersu, bo właśnie wtedy dotarł do mnie sens przesłania. A rozumiem to tak, że wolność nie zawsze stwarza okazje, motywacje itp. do wykorzystania wolnej woli.
I jak to ktoś kiedyś wydedukował: wolność jest związana z odpowiedzialnością a wolność bez odpowiedzialności po prostu nie istnieje,to czy wyrzekając się odpowiedzialności,nie wyrzekam się też wolności?
Czasami warto podjąć ryzyko. Pozdrowienia!
jestem pod wrażeniem :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło