Jak to było z tym przytulaniem, marzeniami,
łapkami którymi się bawiliśmy nim...?
Otóż to!
Oczy niecierpliwie zerkały w oczy,
szukając weń odrobiny siebie,
niemoralnego zainteresowania,
apetytu i obawy - bo jakże tak.
Będziemy tak siedzieć i...
Nie! Usta przeplotły się
w węzeł chwili nie do zapomnienia.
Błękitne motyle rozłożyły skrzydła.
Obawy prysły, gwiazdy zatańczyły,
sok wyparował ze szklanek.
***
Podglądam harfę, co to sama gra
i wsłuchuję się w wypowiedziane już słowa.
Czytam je, miast spać nocami,
kartki przekładam, układam,
starając się związać w logiczny ciąg
- wyższą matematykę dojrzałego związku.
Niestety - jestem tylko alchemikiem,
któremu nigdy nie wręczono dyplomu
z tej dziedziny życia.
03 lut 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz