"Od strony horyzontu" - Arleta Cłapa
Ktoś woła, więc idę w siebie. Na hasło, które otwiera wspomnienia.
Od podwzgórza, przez serce, aż po drogi żółciowe, w trawy
podszyte koronką białych stokrotek.
Słońce wchodzi łukiem w wodę,
długa szyja mostu wrasta w nabrzeża. Warta wije się
miedzianym wężem. Rdza w zbożu i martwa fala
kłosów zabiera chleb. Na pół przecięty jałowiec
wtulony w zachodnie skrzydło klasztoru
spowiada się z iglastych gałęzi. W pokutę, zmiana miejsca
stałego meldunku. Brak tajnych spotkań z nalewką na artretyzm
u dziadka Edka. Noc grymasi. To zabiera sen, to oddaje.
Opinia:
Dobrze towarzyszyć takim spacerom "w siebie", szczególnie "na hasło, które otwiera wspomnienia". Fizjologiczno-anatomiczna rozpiska "trasy" z 1. strofy ładnie oddaje sposób ich działania, poczułam, poszłam za panią. Impresja z 2. sprytnie tworzy klimat, źle zatrzymuje mnie jedynie przejście do 3. strofy, chyba bym tę przerzutnię próbowała udoskonalić, "kłosów zabiera chleb" - mało zgrabnie brzmi na "wejściu w strofę". Zastanawia mnie też zwrot "W pokutę", jak rozumiem - znaczy tyle co "jako pokutę", ale nie spotkałam się z taką rekcją. Wiersz kończy się przepięknie, puentę - prostą, ale "silną tą prostotą" - zapamiętam długo.
28 sie 2010
Opinia p. Izabeli Fietkiewicz-Paszek na teat wiersza "Od strony horyzontu" - Arlety Cłapy
Kategoria:
Noty Opinie Polemiki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W pierwszej chwili pomyłkowo do mnie doszła taka wersja: Brak tajnych spotkań z nalewką na artyzm:)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wiersz!