W odmęt podążę za Wężem, gdy
siłę Herkulesa będę mieć w dłoni.
Modlę się o moce do Erato,
rozwijam na żaglu prota Lutnię.
Orzeł mnie przywita południowy,
Północny pożegnał Zeus- Łabędź.
Na dziobie Delfin za Charona...
W nieboskłon patrząc znów odpływam.
Wiersz Tomasza Zawadzkiego to taki trochę manifest poety albo specyficzna "ars poetica". Ciekawa jest konfrontacja greckich postaci mitologicznych z konstelacjami astronomicznymi, co pozwala sobie wyobrazić, jak poeta wędruje letnią nocą po rozgwieżdżonym niebie, pamiętając równocześnie o świecie antycznym. Takie odwołania kulturowe są dziś raczej rzadkie, choć zdarzają się od czasu do czasu.
Wiersz jest zwarty, zręcznie skonstruowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz