siedzę na grzbiecie tygrysa
sprężyste łapy tańczą pode mną
płyniemy w poprzek czasu
Mijam pustynie miałkich dni
nocne miasta białe od myśli
mglistych poranków doliny
kwiaty przydrożne schylają głowy
płoszę z nich zapach, motyle
Wyniosłość katedr
z których odlecieli bogowie
zostawiam za sobą
Zrzucam z ramion bazar życia
jak dziurawą pelerynę
Leci przede mną
papuga pożogi
skwar w dziobie niesie
Może zacznę czego mi brakuje, choć poetka może to odczytać za atut. Brakuje mi realizmu. Brakuje mi konkretu. Takiego choćby jakim operują malarze młodego pokolenie, jak Bogacka i Sasnal. Poetka maluje słowem impresjonistyczny obraz świata i ducha. Nawiązując do malarzy, malowanie poetki słowem wiersza przypomina mi obrazy Zbigniewa Rogalskiego. W wierszu występuje niejako bunt, bunt przeciwko nie tyle kościołowi, co hierarchii i wyższym celom, choć i również przeciwko pieniądzom, przejawiającym się w sformułowaniu bazar, choć mógłby być to bazar jak „Vanity Fair”. Poetka jakby wykluwa się do roli kobiety, i mi osobiście, mężczyźnie trudno podsuwać utarte wzorce, które powinna czerpać z innych kobiet. Jest w tym wierszu coś uczciwego, prawdziwego. Poetka stara się dotrzeć do źródeł prawdy i stąd z braku doświadczenia bądź niemożności wyrażenie wchodzi w impresjonistyczne postrzeganie świata. Występuje tu także niejaka inspiracja zwierzętami. Muszę poetce podpowiedzieć, że często artyści lubią się określać nazwami różnych zwierząt, i nie jest to bez kozery, choćby bajki mówią nam wiele prawdy o człowieku porównując go do zwierząt. Ludzie, którzy niewiele wiedzą o sobie i często nie potrafią zbliżyć się do siebie, właśnie często określają się nazwami zwierząt, które może być jakimś mostem łączącym te dwie osoby, jakimś wspólnym mianownikiem. Również widzę w tym wierszu, zwłaszcza w drugiej strofie inspirację Tuwimem, w szczególności wierszem „Chrystus Miasta”. Pierwsza strofa świadczy, że poetka toczy jakąś grę, grę z czasem, która według niej jest niebezpieczna, czy wygra czas pokaże, miejmy nadzieję, że tak i spełnią się jej upragnione marzenia, choć najczęściej gra w życie, przypomina grę królewską jaką są szachy, oby nie znalazła się w żadnej sytuacji patowej.
:-O Drogi Piotrze! po pierwsze czuję się zaszczycona Twoją wnikliwą analizą! piszę bardzo intuicyjnie i ,,na czuja", bo nie mam jeszcze wypracowanego warsztatu i dlatego wszelkie analizy własnych tekstów to dla mnie coś, co graniczy z magią...Ty się z tym uporałeś bardzo gładko i doszukałeś się nawet większej głębi w moim wierszu niż ja sama byłabym skłonna w nim widzieć. Brak realizmu - to prawda. O tym wierszu myślę zawsze, że jest surrealistyczny, choć też nie jestem do końca pewna czy spełnia wymogi tego typu poezji.
OdpowiedzUsuńMotyw gry z czasem jest w Twojej analizie bardzo trafnie uchwycony :-) Odnośnie inspiracji Tuwimem ...hmm...ze wstydem przyznaję, że nie pamiętam tego wiersza...ale nadrobię braki w edukacji po Twojej uwadze :-D
A generalnie: bardzo chętnie posłucham Twoich opinii na temat innych moich wierszy, choć nie chciałabym cię zbytnio zajmować tą moją pisaniną, bo nie wiem czy na to zasługuje...
pozdrawiam ciepło i dziękuje pięknie!
Brawo, Piotrze i Emmo, raz, że krytyk nie znając autorki pięknie wszedł w klimat Emmowski i jej inspiracji.
OdpowiedzUsuńTo miłe, drodzy!
Dobrego!
Margo i Piotrze! zastanawia mnie bardzo, dlaczego my wszyscy tutaj tak uparcie milczymy? Piotrz próbuje przełamać tę głuchą ciszę, Ty też, ja rzadziej, ale to z braku czasu! Ania pojawia się częściej - na szczęście...ale jakoś tak mi brakuje interakcji, choć nie wiem czy dobrze bym na niej wyszła, bo moje wiersze doskonałe nie są...
OdpowiedzUsuń